Święty Józefie – módl się za naszymi rodzinami…

Niewiele rzeczy tak mnie irytuje jak bezradność rodziców wobec głupoty ich własnych dzieci. Zwykle matka i ojciec to ci, którzy chcą dla swoich dzieci jak najlepiej. Zabiegają o to, by pociechom niczego nie zabrakło, wypruwają sobie przysłowiowe żyły, by dzieciakom było jak najlepiej. Czasem jednak przychodzi taki dzień, kiedy potomek nie potrafi tego, co zrobili dla niego najbliżsi, docenić. Czasem nawet nie próbuje, tak jakby nagle z dnia na dzień stracił pamięć i zapomniał o tym rodzicielskim trudzie.

Spotkałem niedawno pewną rodzinę. Babcia, matka, kilkoro dzieci. Rodzina tzw. wielopokoleniowa. Babcia, mama i starsze dzieci bardzo głęboko zakorzenione w wierze. Chodzą do kościoła, modlą się. Są dla siebie wsparciem. I najmłodszy syn – licealista. W myślach nazwałem go ,,buntownik”.

Zupełnie do tej rodziny nie pasuje. Jest na NIE.
Kościół – NIE, Bóg – NIE, bierzmowanie – NIE, szkoła – NIE, pomoc rodzinie – NIE. O przepraszam, jest jedno TAK. Komputer – TAK!!!

– Dlaczego nie chodzisz na spotkania do bierzmowania? – zagadnąłem na kolędzie.
– Bo nie. 
– A dlaczego wagarujesz? Dlaczego nie chcesz się uczyć?
– Bo nie.

Siliłem się jeszcze na kilka takich inteligentnych pytań, łudząc się, że oprócz: Bo NIE, usłyszę coś jeszcze. Tak dobierałem słowa, by chłopaka nie spłoszyć, nie oceniać i nie osądzać. Wszystko na nic. Jak mantrę powtarzał tylko: Nie, bo nie… Jak sześciolatek w piaskownicy.

Pewnie okres buntu. Wielu z nas go przecież przeżywało.To proszę księdza taki głupi wiek – podsumowała wyraźnie zdenerwowana babcia buntownika. A co, jeśli to coś bardziej trwałego? Co jeśli to jakaś patologia, jeśli z tego nie wyrośnie?

Mój znajomy powiedziałby jedno: Dać klapsa, bo d… nie szklanka i się nie zbije.

Ja zawsze w takich sytuacjach radzę jedno – modlitwa do św. Józefa. Przecież jest On Patronem każdej rodziny. Dlaczego zatem miałby nam również w takich sytuacjach nie pomagać?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.