Szczera spowiedź czyli co i jak zza kraty…

 
Dziś będzie o spowiedzi. Posługując od kilku miesięcy w pogotowiu duchowym (zapraszam na www.pogotowieduchowe.pl) widzę, jak często sakrament pojednania – zamiast stawać się miejscem i przestrzenią powrotu do Boga – staje się sakramentem jakiegoś wewnętrznego niepokoju.

Czy dobrze wszystko powiedziałem? Czy ksiądz dobrze to zrozumiał? Dlaczego razem ze mną w konfesjonale odmówił pokutę? Co ja takiego powiedziałem, że na mnie nakrzyczał? Czy rzeczywiście muszę podawać liczbę grzechów ciężkich i co jeśli pomylę się w tym liczeniu?

To tylko kilka z bardzo szerokiego wachlarza pytań dotyczących spowiedzi. Na temat tego sakramentu powstały już całe przyczepy książek, konferencji i kazań. Próbując dziś zmierzyć się z tym zagadnieniem, jestem świadomy tego, że to, co napiszę, będzie tylko delikatnym liźnięciem, subtelnym muśnięciem tematu. Ale ta świadomość oczywiście nie oznacza, że nie warto. Przeciwnie. Wiele pytań w tym zakresie pada także z Waszej strony, więc warto, by również na tym blogu o kilku ważnych sprawach napisać.

Wspomniane teksty na temat spowiedzi podzielę na kilka części. Nie tylko dlatego, że będę pisał te teksty na bieżąco, ale przede wszystkim dlatego, abyście Wy – czytając tego bloga – mogli podjąć refleksję nad tym, jak wygląda Wasza spowiedź. Nie chciałbym, aby te teksty zostały tylko przeczytane. Chciałbym bardzo, aby za lekturą poszła próba zweryfikowania Waszego sposobu przeżywania sakramentu pojednania.

Wpis ten jest zapowiedzią tego, co pojawiać się będzie na tym blogu przez kilka kolejnych dni. Zapraszam Was do lektury. Jeśli któryś z kolejnych wpisów pomoże choć jednej z zaglądających tutaj osób coś w sposobie przeżywania spowiedzi polepszyć i udoskonalić, będzie to znak, że warto było pochylić się nad tym tematem.

9 komentarzy do “Szczera spowiedź czyli co i jak zza kraty…

  • 3 września 2013 o 6:23 pm
    Permalink

    super! czekałam na ten temat! już teraz dziękuję za następne wpisy 😀

    Odpowiedz
  • 3 września 2013 o 6:47 pm
    Permalink

    Bardzo się cieszę, że Ojciec postanowił napisać cykl notek o spowiedzi. Myślę, że są one bardzo potrzebne, bo wydaje mi się, że każdy ma jakieś swoje pytania dotyczące spowiedzi, ja mam ich również trochę, co powoduje jakiś mętlik w mojej głowie. Fajnie byłoby gdyby Ojciec napisał też coś o stałym spowiedniku i kierowniku duchowym. Pozdrawiam:)

    Odpowiedz
  • 3 września 2013 o 8:05 pm
    Permalink

    tak, tak! jak najbardziej o kierownictwie duchowym – gdzie i jak Go szukać, jakie są jego zadania. bardzo chciałabym mieć kierownika ale nie wiem jak go szukać…

    Odpowiedz
  • 3 września 2013 o 8:32 pm
    Permalink

    Wydaje mi się Rinka, że poszukiwanie to trzeba zacząć od modlitwy 🙂 Później trzeba obserwować kapłanów, wsłuchiwać się w kazania i zobaczyć na ile te słowa do mnie trafiają. Kierownik to generalnie powinna być osoba rozmodlona i sama dobrze ukierunkowana, aby mogła dobrze pomóc drugiemu. No i kierownikiem chyba nie tylko musi być kapłan, ale może być brat zakonny, siostra zakonna, albo osoba świecka

    Odpowiedz
    • 3 września 2013 o 9:37 pm
      Permalink

      wiem, wiem. modle się, ale jakoś nie mogę (nie umiem?) Go wymodlić…

      Odpowiedz
      • 3 września 2013 o 9:58 pm
        Permalink

        Rozumiem Cię doskonale… widocznie czasem trzeba duuużo modlitwy i czasu. Warto być cierpliwym i uważnym bo czasem kapłan postawiony na naszej drodze może się okazać „pomocny”. Więc trzeba mieć oczy, uszy i serce 😉 szeroko otwarte. Powodzenia wszystkim poszukującym 🙂 .

        Odpowiedz
      • 4 września 2013 o 7:57 pm
        Permalink

        A może jest tak, że Pan szuka dla Ciebie odpowiedniej osoby i to wymaga czasu i Twojej cierpliwości, chociaż wiem jak to jest, bo ja też chciałabym wszystko na już:) Pozdrawiam Cię serdecznie:)

        Odpowiedz
  • 6 września 2013 o 8:42 pm
    Permalink

    Bog wie kto będzie dla nas odpowiedni 🙂 w zeszłym roku modliłam się o stałego spowiednika. Dostałam namiar na jednego księdza, potem przenieśli go do mojej parafii, ucieszyłam się, pomyślałam, ze to znak od Boga. I w końcu zebrałam się, żeby poprosić go o stale spowiednictwo i kierownictwo, odmówił… Trochę mnie to dotknęło. Ale dzięki temu trafiłam zupełnie na innego kaplana- zakonnika, który sam do mnie wyszedł z propozycja i teraz widzę, ze to jest właściwa osoba dla mnie. Dlatego warto modlić się, szukać i nie zniechęcać się.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.