Szczera spowiedź czyli co i jak zza kraty…

 
Dziś będzie o spowiedzi. Posługując od kilku miesięcy w pogotowiu duchowym (zapraszam na www.pogotowieduchowe.pl) widzę, jak często sakrament pojednania – zamiast stawać się miejscem i przestrzenią powrotu do Boga – staje się sakramentem jakiegoś wewnętrznego niepokoju.

Czy dobrze wszystko powiedziałem? Czy ksiądz dobrze to zrozumiał? Dlaczego razem ze mną w konfesjonale odmówił pokutę? Co ja takiego powiedziałem, że na mnie nakrzyczał? Czy rzeczywiście muszę podawać liczbę grzechów ciężkich i co jeśli pomylę się w tym liczeniu?

To tylko kilka z bardzo szerokiego wachlarza pytań dotyczących spowiedzi. Na temat tego sakramentu powstały już całe przyczepy książek, konferencji i kazań. Próbując dziś zmierzyć się z tym zagadnieniem, jestem świadomy tego, że to, co napiszę, będzie tylko delikatnym liźnięciem, subtelnym muśnięciem tematu. Ale ta świadomość oczywiście nie oznacza, że nie warto. Przeciwnie. Wiele pytań w tym zakresie pada także z Waszej strony, więc warto, by również na tym blogu o kilku ważnych sprawach napisać.

Wspomniane teksty na temat spowiedzi podzielę na kilka części. Nie tylko dlatego, że będę pisał te teksty na bieżąco, ale przede wszystkim dlatego, abyście Wy – czytając tego bloga – mogli podjąć refleksję nad tym, jak wygląda Wasza spowiedź. Nie chciałbym, aby te teksty zostały tylko przeczytane. Chciałbym bardzo, aby za lekturą poszła próba zweryfikowania Waszego sposobu przeżywania sakramentu pojednania.

Wpis ten jest zapowiedzią tego, co pojawiać się będzie na tym blogu przez kilka kolejnych dni. Zapraszam Was do lektury. Jeśli któryś z kolejnych wpisów pomoże choć jednej z zaglądających tutaj osób coś w sposobie przeżywania spowiedzi polepszyć i udoskonalić, będzie to znak, że warto było pochylić się nad tym tematem.