Tajemnica Ojca Pio i Karola Wojtyły…

Kilka dni temu znów zostawiłem w księgarni kilka złotych. Dosłownie kilka, bo choć książka bardzo ciekawa, to jednak cena wcale wygórowana nie była. Dziś właśnie skończyłem lekturę. Pozycja godna polecenia. Tytuł: ,,Tajemnica Ojca Pio i Karola Wojtyły.”

półtawskaNie wiem jak Wam, ale mnie zestawienie o. Pio i Karola Wojtyły zawsze przywołuje na pamięć jeszcze jedną osobę – dr Wandę Półtawską. Tym razem jest to skojarzenie jak najbardziej właściwe, bo książka – oprócz kilku bardzo ciekawych wątków – opowiada też o tym, że kilkadziesiąt lat temu młody krakowski ksiądz prosił stygmatyka o modlitwę za chorą na raka krakowiankę. I stało się coś, czego nikt nie mógł przewidzieć – po kilku dniach modlitwy kapucyna doktor Półtawska odzyskała zdrowie. I ta książka jest właśnie o tym. Książka – jeszcze raz dodam – godna polecenia.

Ale mnie w całym życiorysie o. Pio inna rzecz fascynuje jeszcze bardziej niż ów cud. Fascynuje mnie w o. Pio to, że przez niemal całe swoje życie (z wyjątkiem kilkunastu miesięcy, kiedy od przełożonych dostał zakaz) służył wytrwale ludziom w konfesjonale. Watykanista i autor przywołanej książki Andrea Tornielli wspomina, że o. Pio potrafił spowiadać wiernych nawet dziesięć godzin dziennie. I to dzień za dniem, tydzień za tygodniem. Jak to było możliwe?

Pamiętam, że gdy kiedyś dane mi było spowiadać bez przerwy przez cztery godziny (dłużej nigdy mi się jeszcze nie zdarzyło), wyszedłem z konfesjonału z bolącą głową. Dosłownie… Bo nie jest łatwo słuchać o ludzkich dramatach, nie jest łatwo zapalać nadzieję tam, gdzie jej już nie ma.

Stygmatyk z San Giovanni Rotondo potrafił odczytywać grzechy, których penitenci Pioz jakiegoś powodu wyznawać mu nie chcieli. Czytał w ich sercach… Ja nie mam takiego daru (chyba na szczęście), ale staram się, by nigdy spowiedź nie ograniczała się do dwóch następujących po sobie monologów. Przeciwnie, zwykle rozmawiam z ludźmi. I wiele razy zdarzyło się tak, że jakieś moje pytanie i przysłowiowe ciągnięcie za język ustrzegło penitenta przed świętokradzką spowiedzią. Bo właśnie miał zamiar czegoś nie powiedzieć, coś zataić, przeinaczyć, uznać za nieważne. A tymczasem było to coś, co można obarczyć mianem grzechu śmiertelnego.

Od wielu już osób słyszałem, że przeżywana właśnie spowiedź różni się od innych, bo ciągnę ich za język, wypytuję o okoliczności, bo nie ograniczam się w konfesjonale do zadania pokuty i wypowiedzenia formułki rozgrzeszenia. I widzę, że ludzie właśnie tego potrzebują. Często nie wiedzą, jak ubrać w słowa jakiś grzech, często wyznają go nieudolnie, niepewnie. Rozmowa jest wtedy chyba najlepszym rozwiązaniem.

Drodzy Penitenci, macie prawo do tego, by spowiednik w konfesjonale z Wami porozmawiał, a nie tylko wysłuchał, rozgrzeszył, zapukał. Macie prawo do stawiania nam pytań, dzielenia się wątpliwościami. Pamiętajcie o tym.
A Ty, święty o. Pio – módl się na nami, spowiednikami.

3 komentarze do “Tajemnica Ojca Pio i Karola Wojtyły…

  • 15 października 2014 o 10:06 am
    Permalink

    Będę się za księdza modlił. Dzięki Bogu za kapłanów z powołania, którzy chcą wskazywać ludziom drogę do Pana.

    Odpowiedz
  • 17 października 2014 o 12:43 am
    Permalink

    Mam do Księdza jedno pytanie. Czy takie „ciągnięcie za język” naprawdę jest potrzebne? Czy bez tego, nie wyznając grzechu ze szczegółami spowiedź byłaby nieważna?

    Odpowiedz

Skomentuj Iwona Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.