Tak bardzo by się chciało…
Kiedy my wreszcie zrozumiemy, że nie modlimy się dla Pana Boga? Kiedy zrozumiemy, że nasze Msze św., nasze spowiedzi, nasze pacierze JEMU potrzebne do niczego nie są !!! ??? ,,Nasze hymny pochwalne – słyszymy w jednej z prefacji w czasie Mszy św. – niczego Tobie nie dodają, ale się przyczyniają do naszego usprawiedliwienia.”
Naprawdę, te wszystkie nasze pobożne praktyki są potrzebne nie Bogu, ale nam. Pewnie, że On też czeka na spotkania z nami, na te choćby krótkie akty strzelisty, itp. Ale gdy ich nie ma, Bóg nie staje się przez to mniejszym Bogiem. Mniej świętym, mniej wszechmogącym. On nic przez to, że ja się nie modlę, nie traci ze swojej wszechmocy i ze swojej wielkości. Brak mojej modlitwy i brak mojego życia sakramentalnego w niczym Bogu nie ujmują.
Niestety, nie każdy myśli w ten właśnie sposób. Niektórzy sądzą, że robią łaskę Panu Bogu, ustawiając się choćby raz w roku w kolejce do konfesjonału. Tak, tak… w tych dniach kolejki są szczególnie długie. I z reguły każdy się spieszy. A trzeba by każdemu z takich ,,świątecznych” penitentów poświęcić więcej niż normalnie czasu, by mu wyjaśnić, podpowiedzieć, dobrze nakierować na właściwe tory. Ale jakże tu przetrzymywać penitenta u kratek, gdy za nim długa kolejka następnych? Więc ,,zahaczy się” tylko o rzeczy najważniejsze, podsumuje się coś jednym, dwoma zdaniami, jeszcze tylko upewnić się, że wszystko zrozumiał, że pytań nie ma. Potem zadać pokutę, rozgrzeszyć i zapukać. A trzeba by w wielu sytuacjach bardzo konkretnej katechezy. Trzeba by – w bardzo wielu przypadkach – pracy u podstaw. I na pewno nie samego księżowskiego monologu trzeba, ale szczerej rozmowy, bo czasem właśnie – w rozmowie – wychodzą rzeczy najważniejsze. Ale jak to połączyć, kiedy w kolejce dziesiątki osób – nierzadko w dodatku dających do zrozumienia, że ksiądz jednak mimo wszystko za wolno spowiada?
A tak by się chciało z każdym porozmawiać. No cóż… będzie pewnie jeszcze niejedna okazja. Dla zdecydowanej większości już przed najbliższą Wielkanocą :).