Tam, gdzie jest wiedza, nie ma już miejsca na wiarę…
Ewangelia wg św. Jana 6,30-35
W Kafarnaum lud powiedział do Jezusa: «Jaki więc Ty uczynisz znak, abyśmy go zobaczyli Tobie uwierzyli? Cóż zdziałasz? Ojcowie nasi jedli mannę na pustyni, jak napisano: „Dał im do jedzenia chleb z nieba”». Rzekł do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Nie Mojżesz dał wam chleb z nieba, ale dopiero Ojciec mój da wam prawdziwy chleb z nieba. Albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z nieba zstępuje i życie daje światu». Rzekli więc do Niego: «Panie, dawaj nam zawsze ten chleb!» Odpowiedział im Jezus: «Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie».
Dziwny ten dzisiejszy ewangeliczny dialog. Najpierw ludzie domagają się znaku. Wydaje się, że są dość zdeterminowani w oczekiwaniu na jakiś dowód bóstwa Jezusa: ,,Jaki więc znak uczynisz, abyśmy go zobaczyli i uwierzyli?”
Jezus w odpowiedzi wypowiada dwa zdania i to wystarcza, by lud, który jeszcze przed chwilą stawiał warunek – jak będzie znak to w Ciebie uwierzymy – teraz zmienił taktykę i już bez oczekiwania na znak przyjął słowa Jezusa. Dziwne…
Dwa zdania wystarczyły, by uwierzyli? Już nie chcą znaku, żadnego dowodu? Już nie chcą być dalej przekonywani? Tylko te dwa zdania? I do tego jeszcze nazywają Go Panem. Dziwne… Przecież takich słownych zapowiedzi Jezusa było w przeszłości już więcej. Dlaczego dopiero teraz uwierzyli? Tym dziwniejsze, że Jezus mówi o pewnej zapowiedzi, która ma się spełnić dopiero w przyszłości: dopiero Ojciec mój da wam prawdziwy chleb z nieba. Tu nie pada żaden konkret, żadna data, tylko jakaś bliżej nie określona przyszłość. Ojciec da wam…
Można byłoby ucieszyć się, że ten dialog szczęśliwie się skończył. Że tłumy uwierzyły. Nic bardziej mylnego… W dalszej części Ewangelii przeczytamy, że Żydzi wciąż szemrali przeciwko Jezusowi, nie mogąc uwierzyć w słowa o Chlebie.
Trochę jesteśmy do nich podobni. Z tą tylko różnicą, że obietnica Chleba eucharystycznego w naszym życiu już się spełnia. My, w odróżnieniu od bohaterów Ewangelii, możemy karmić się Ciałem Chrystusa. Mamy je na wyciągnięcie ręki, a mimo to i tak trudno jest nam wierzyć. I tak – mimo tego największego i najważniejszego ZNAKU – chcielibyśmy znaków jeszcze większych, a może nawet spektakularnych cudów.
Chcielibyśmy wiedzieć, że Jezus rzeczywiście jest Bogiem. Tyle tylko, że tam, gdzie jest wiedza, nie ma już miejsca na prawdziwą wiarę.