Teraz możesz więcej…
Można chyba powiedzieć, że nasze życie składa się z mniejszych i większych zaskoczeń. Wstajemy rano, wiele rzeczy mamy zaplanowanych, zawierzamy Panu Bogu naszą codzienność i… czekamy na to, co przyniesie nowy dzień. A przynosi przeróżne rzeczy – często takie, których nigdy byśmy sobie nie zaplanowali.
Mnie też dwie rzeczy dzisiaj mocno zaskoczyły. Pierwsza bardzo pozytywnie, druga – niestety – nie jest dobrą wiadomością. Zacznę od tej pierwszej: dziś zadzwonił do mnie Rektor pewnego polskiego Seminarium i zaprosił do poprowadzenia kilkudniowych rekolekcji dla swoich kleryków. Sam kiedyś pracowałem w Seminarium. Brałem udział w corocznych Zjazdach Ojców Duchownych i temat formacji był mi bardzo bliski. Ale teraz… parafia. To już trochę inna bajka.
I tak sobie myślę: Może ta propozycja to takie zaproszenie od samego Ducha Świętego? Taka zachęta, by samemu się zatrzymać, wrócić trochę do korzeni, pomyśleć o początkach własnej formacji i podzielić się tym z młodszym pokoleniem. Póki co, rozeznaję. Zobaczymy, jak Duch Święty poprowadzi tę sprawę. Do rekolekcji jeszcze kilka miesięcy. Wszystko się może zdarzyć.
Dzień kończę smutną wiadomością – właśnie dowiedziałem się o śmierci pewnego franciszkanina. Młodego ojca, w zasadzie mojego rówieśnika. We franciszkańskiej bazylice spowiadał trzy razy w tygodniu. Akurat w godzinach, kiedy mnie na parafii nie zatrzymywały żadne obowiązki i – gdy mój spowiednik był gdzieś poza miastem – mogłem korzystać z jego posługi.
Dał się poznać jako gorliwy kapłan i Boży człowiek. Cenię sobie te wszystkie spowiedzi bardzo. Kilka dni temu widzieliśmy się przez kratki po raz ostatni.
Marku, za szybko… O wiele za szybko. Ale dzięki za wszystko.
Teraz możesz więcej.
Nie możesz już rozgrzeszać, ale możesz wstawiać się za nami u Miłosiernego.
Wierzę, że już tam jesteś i że kiedyś tam właśnie się spotkamy.
Już nie przez kratki.
Spoczywaj w Panu.