To nie jest tak…
To nie jest tak, że jak ksiądz jedzie gdzieś z dziećmi czy młodzieżą, to tylko on jest tym, który coś podopiecznym daje i czegoś ich uczy. Kiedyś myślałem, że taka właśnie zasada obowiązuje i że tym dającym coś od siebie zawsze jest tylko ksiądz, opiekun, druh, wychowawca, itp. Że młodzi tylko biorą.
Już dawno tak nie myślę… A moje myślenie chyba najbardziej zmieniają właśnie obozy ze skautami. Będąc z nimi w lesie jako duszpasterz daję im rzeczywiście wiele: przede wszystkim daję im Pana Boga.
Codziennie sprawuję dla nich Eucharystię, głoszę słowo, w którym stawiam wymagania, podnoszę poprzeczkę, wskazuję właściwy kierunek myślenia i działania. Jednym słowem – wychowuję. Ale nie tylko to. Na obozie jestem też po to, by było im łatwiej. By mieli z kim porozmawiać, kiedy np. zaczyna doskwierać tęsknota za domem. Bo przecież to nic niezwykłego, że tęsknimy za tymi, których kochamy.
Mógłbym jeszcze wiele wymienić spośród tego, co daję tym chłopakom. Nie wiem jednak, czy w tym wszystkim to ja nie jestem tym bardziej obdarowanym.
Nie chodzi mi o to, że można dać lub otrzymać coś bardziej cennego od samego Jezusa obecnego w sakramentach. Chodzi mi bardziej o to, że i ja niesamowicie wiele uczę się od tych chłopaków. Mam tu na myśli to, czego byłem świadkiem rozmawiając z wieloma z nich i widząc ich troskę o pierwsze miejsce w sercu dla Boga, jak i to, czego mógłbym się uczyć od nich w takim zwyczajnym, praktycznym przeżywaniu obozu (np. kopanie latryny ;).
Za każdą chwilę spędzoną w lesie, za Kadrę i za każdego Uczestnika jestem wdzięczny Panu Bogu. I za to wszystko, czego na tym obozie doświadczyłem i czego mogłem się nauczyć.
Bogu niech będą dzięki…
Czuwaj !!!
Chwała Bogu, ze Ojciec tam był.
Życie stawia przed tymi młodymi chłopcami wymagania, z wiekiem coraz większe.
Dziękuje Ojcu serdecznie za słowa dla mojego syna, które go wzmocniły i dzieki nim potrafił podjąć decyzje, ze nie poddaje sie, nie wraca, ale … podejmuje trud i zostaje do końca obozu.
Ojcze, Bog Zapłać!
Z najserdeczniejszymi życzeniami blogoslawienstwa Bożego w dalszej pracy – mama harcerza