To prawdziwe błogosławieństwo…

Dzisiejszy dzień podporządkowany był w sumie tylko jednemu wydarzeniu – pogrzebowi śp. Stefana. Pan Stefan jest ojcem pochodzącego z naszej parafii ks. Waldka. Oczywiste więc było, że pogrzeb nie może odbywać się w cmentarnej kaplicy. Chciałem – i rodzina na to przystała – by Msza św. pogrzebowa była w naszym kościele. Tym bardziej, że uczestniczyło w niej prawie trzydziestu kapłanów – współbraci ks. Waldka.

Nie dane mi było – jako nowemu proboszczowi – poznać śp. Stefana bliżej. Kiedy rozpoczynałem moją posługę w parafii p. Stefan właśnie zaczynał chorować. Chodził do kościoła coraz rzadziej. Pamiętam go jednak dobrze. W końcu nasz kościół ,,przyklejony” jest do naszego pijarskiego Seminarium (albo odwrotnie). Przez całe lata miałem więc okazję spotykać się z rodzicami księdza Waldka w czasie Mszy św. i nabożeństw. Pan Stefan wyróżniał się – wraz z żoną bowiem od blisko dwudziestu lat prowadził po Mszach św. o ósmej Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Siadali zawsze w pierwszej ławce, przed obrazem Miłosiernego. On zapalał świecę (na zdjęciu) i tak przez bez mała dwadzieścia lat wołanie o Boże Miłosierdzie z naszego rakowickiego kościoła unosiło się ku niebu.

Właśnie za to dziękowałem p. Stefanowi przed złożeniem trumny do grobu. Bóg jeden wie, ile dzięki tej Koronce łaski Bożych na nas spłynęło. Bo modlitwa ta zawsze była również w intencji kleryków, kapłanów i parafii.

Dziś tak sobie myślę… Ludzie, którzy w parafii potrafią podjąć inicjatywę, są konsekwentni i jeszcze zapalają do tego innych to dla proboszcza i wspólnoty prawdziwe błogosławieństwo.

Panie Stefanie – ufam, że właśnie na własne oczy przekonujesz się o tym, jak niezgłębione jest Miłosierdzie Boże, o które przez całe lata prosiłeś dla siebie i dla innych. Odpoczywaj w pokoju…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.