Tylko wielcy ludzie potrafią…

Ewangelia wg św. Mateusza 7,7-12.

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. Gdy któregoś z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu węża? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą. Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie. Albowiem to jest istota Prawa i Proroków.

Dobrze już znamy ten fragment Ewangelii i dobrze wiemy, że w naszym życiu mamy wykazywać się inicjatywą i zwracać się do Boga z naszymi prośbami. Mamy prosić, aby otrzymać; mamy szukać, aby znajdować i pukać, aby nam otworzono.

Na pewno wielu z nas ma takie doświadczenie, w którym wyraźnie poczuł, że te dzisiejsze zapewnienia Jezusa nie są żadną mrzonką czy obietnicą bez pokrycia, ale czymś, o czym można się w życiu namacalnie przekonać. Ja mam takie jedno szczególnie mocne doświadczenie, kiedy to przez kilka miesięcy prosiłem Boga o coś bardzo trudnego (niemal niemożliwego). Prawie rok natrętnego wołania. W tej nawet intencji pielgrzymowałem pieszo na Jasną Górę.

To, o co prosiłem, spełniło się dokładnie w momencie, w którym po dziewiętnastu dniach pielgrzymowania wchodziliśmy naszą grupą przed Cudowny Obraz. Wchodząc na wały odebrałem telefon z informacją, że modlitwa została wysłuchana. Dla mnie było to coś niesamowitego. Nigdy wcześniej, ani nigdy potem Pan Bóg nie dał mi tak namacalnie doświadczyć, że wysłuchuje moich próśb. Oczywiście, wiele z tego mojego stękania i błagania wysłuchał, ale nigdy nie było to w tak przedziwnych okolicznościach, jak wtedy.

Dzisiaj możemy pytać się o to, jak wygląda nasza modlitwa. Możemy przyglądać się jej i zastanawiać, czy jest ewangeliczna, natarczywa, konsekwentna. Jeśli taka jest i jeśli jest wysłuchiwana, to już sam fakt wysłuchania zachęca nas i mobilizuje do jej dalszego praktykowania. Co jednak, kiedy ktoś długo się o coś modli, ale wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazują, że jest to raczej wołanie w próżnię? Co wtedy?

Myślę, że warto wtedy sięgnąć do tego dzisiejszego fragmentu Ewangelii i nie tyle skupiać się na tym, że ,,każdy, kto prosi otrzymuje”, ile bardziej na kolejnym akapicie. To tam Jezus mówi: ,,Gdy któregoś z was syn prosi…” No właśnie… Właśnie przy słowie ,,syn” trzeba się zatrzymać. Jestem synem samego Boga, który troszczy się o mnie daleko bardziej, niż ja sam o siebie. Pięknie pisał kiedyś św. Alfons Maria Liguori: ,,Bóg jest bardziej skory do dawania, niż my do brania.” Jeśli będę zawsze pamiętał o tej niezwykłej relacji, która łączy mnie z Bogiem i jeśli będę zawsze pamiętał o tym, że Bóg pragnie mojego szczęścia o wiele bardziej niż ja sam, wtedy nawet te niewysłuchane modlitwy nie będą dla mnie żadnym problemem.

Więcej, jeśli będę o powyższym zawsze pamiętał, to z czasem nauczę się nawet dziękować Bogu za te modlitwy, których – po ludzku patrząc – nie wysłuchał. Łatwo jest dziękować za modlitwy wysłuchane. Trudno za te, które wysłuchanie po naszej myśli nie zostały. Ale warto uczyć się również i takiej postawy. Tylko wielcy ludzie potrafią dziękować także za coś, czego nie otrzymali.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.