Umieć dawać i umieć brać…
Ewangelia wg św. Łukasza 21,1-4.
Gdy Jezus podniósł oczy, zobaczył, jak bogaci wrzucali swe ofiary do skarbony. Zobaczył też, jak pewna uboga wdowa wrzuciła tam dwa pieniążki, i rzekł: «Prawdziwie, powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła więcej niż wszyscy inni. Wszyscy bowiem wrzucali na ofiarę Bogu z tego, co im zbywało; ta zaś z niedostatku swego wrzuciła wszystko, co miała na utrzymanie».
Dziś liturgiczne (dowolne) wspomnienie św. Katarzyny Aleksandryjskiej. Dziewicy i męczennicy. Jako młoda dziewczyna złożyła ślub czystości i pozostała mu wierna nawet wtedy, kiedy rozpoczęły się okrutne prześladowania za cesarza Dioklecjana. Właśnie dlatego, że była wierna Jezusowi, zginęła. Jezus przyjął Jej ofiarę, choć mógł przecież zwolnić ją z tego ślubu albo obronić przed mordercami. Nie zrobił tego.
Dziś w Ewangelii czytamy o ubogiej wdowie, która wrzuciła do skarbony wszystko, co miała na swoje utrzymanie. Jezus – choć widział – znów nic nie zrobił. Mógł przecież ją powstrzymać. Mógł kazać otworzyć skarbonę i oddać jej pieniądze. Mógł się jakoś za nią wstawić albo ją uprzedzić. Nie zrobił tego.
Historie św. Katarzyny i ubogiej wdowy pokazują nam, że Jezus przyjmuje to, co człowiek z dobrego serca Mu ofiaruje. Przyjmuje, choć przecież nie musi, bo On ma wszystkiego w wystarczającej ilości i mierze. A czy my umiemy przyjmować to, co inni dają nam z dobrego serca, wiedzeni dobrą intencją?
Z tym bywa różnie.
Zakończyłbym tę refleksję zachętą do samodzielnego odpowiedzenia sobie na to pytanie, gdyby nie fakt, że życie samo przyniosło mi dziś ilustrację do tego tematu.
Otóż jadę sobie dziś miejskim autobusem. Na jednym z przystanków wsiada starsza pani, więc odruchowo rozglądam się i patrzę, czy ma gdzie usiąść. Miejsc siedzących brak. Wstałem więc z mojej miejscówki i mówię: Proszę sobie usiąść.
I to był błąd!!!
Ja i pasażerowie w autobusie musieliśmy wysłuchać monologu o tym, że ona wcale nie jest jeszcze taka stara, że ma zdrowie nogi i że nie trzeba jej ustępować miejsca w autobusie. Ostatecznie wskoczyła na moje miejsce, ale jeszcze swoje musiała powiedzieć.
Nigdy więcej – pomyślałem. Potem jednak przyszła głębsza refleksja.
Czasem ludzie mówią, że młodzież niewychowana, bo miejsca starszym w autobusie nie ustępuje. Jeśli jednak raz czy drugi młody człowiek spotkał się z podobną do mojej sytuacją – wcale się nie dziwię.
Trzeba być jak Pan Jezus. Umieć dawać i umieć brać. I jeszcze trzeba wiedzieć, kiedy coś powiedzieć. Bo – nie daj, Boże – trafi się w takim autobusie na księdza po cywilu, który taką sytuację opisze później na blogu 🙂 🙂 🙂
Spokojnej nocy…