Warto zaufać i wyjść przed szereg…

Mk 3, 1 – 6.

W dzień szabatu Jezus wszedł do synagogi. Był tam człowiek, który miał uschłą rękę. A śledzili Go, czy uzdrowi go w szabat, żeby Go oskarżyć. On zaś rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: «Podnieś się na środek!». A do nich powiedział: «Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego czy coś złego? Życie uratować czy zabić?» Lecz oni milczeli. Wtedy spojrzawszy na nich dokoła z gniewem, zasmucony z powodu zatwardziałości ich serc, rzekł do człowieka: «Wyciągnij rękę!» Wyciągnął, i ręka jego stała się znów zdrowa. A faryzeusze wyszli i ze zwolennikami Heroda zaraz się naradzali przeciwko Niemu, w jaki sposób Go zgładzić.

Nie bałbym się dopuścić do siebie myśli, że ów człowiek z uschłą ręką, którego razem z Jezusem spotykamy dziś w świątyni, był po prostu swego rodzaju przynętą. Może przyszedł do synagogi z własnej woli, a może… Może został do tego namówiony, zachęcony albo nawet opłacony przez tych, którzy – potocznie mówiąc – szukali na Jezusa jakiegoś haka?

To tylko takie moje porekolekcyjne (właśnie wróciłem z 9 – dniowych rekolekcji w milczeniu) dywagacje, bo prawdy przecież nie poznamy. A już na pewno nie poznamy jej z tego fragmentu Ewangelii. Ale dziś o czymś innym…

Jezus, widząc człowieka z uschłą ręką, mówi do niego: ,,Stań tu na środku.” Środek to centrum. To najważniejsza przestrzeń w każdym pomieszczeniu. To przeciwieństwo wszelkich kątów, kącików, zakątków i zakamarków. Na środku wszystko dobrze widać. Kiedy spodziewamy się gości, najpierw sprzątamy to, co na środku, co najbardziej widoczne, najbardziej centralne.

Czym zatem jest to ewangeliczne zaproszenie do wyjścia na środek? Dlaczego Jezus wyciąga nieszczęśnika z tłumu anonimowych obserwatorów i dlaczego nie uzdrawia go w miejscu, w którym ten się znajduje? Może dlatego, że chce mu powiedzieć: ,,Człowieku, jesteś dla mnie ważny. W całej tej sytuacji jesteś najważniejszy. Twoja choroba, twoja uschła ręka nie jest tylko twoją sprawą. To coś, co w tej chwili bardzo mnie interesuje.”

Wyjście na środek to bardzo ważny moment w tej Ewangelii. To moment, który dokonuje się przede wszystkim dlatego, że w pewnym momencie nastąpiła osobista decyzja chorego. Postanowił Jezusowi zaufać. Skąd mógł wiedzieć, że ktoś tego jego wyjścia na środek nie skomentuje, nie oskarży, nie pomówi, nie zrani? Skąd mógł wiedzieć, czy sam Jezus tego nie zrobi? A jednak zaufał. Wyszedł na środek, jakby przed szereg. Nie pozwolił zepchnąć się do kąta, ale zaryzykował. I właśnie to stało się początkiem uzdrowienia.

Nam też potrzeba w życiu duchowym takiego ,,wychodzenia przed szereg” – potrzeba nam odejścia od zasady: ,,wszyscy dzisiaj tak robią”, ,,wszyscy tak żyją” i odważenia się na spróbowanie czegoś nowego. Czegoś, co proponuje nam Jezusa.

Może też stoisz gdzieś w kącie? Może nawet świetnie się tam czujesz… Gdzieś za plecami innych… Tak spokojnie i bezpiecznie… Zgodnie z zasadą, że lepiej się nie wychylać. Ale ten sam tłum, który wydaje się być taką enklawą bezpieczeństwa może być jednocześnie przestrzenią, która blokuje, która ściska. I to nie tylko w sensie fizycznym.

W zbitym tłumie przecież trudno nawet wyciągnąć rękę. Dlatego trzeba wyjść. Trzeba zrobić pierwszy krok. Potem następny i kolejny. I trzeba uwierzyć, że dla Jezusa zawsze jestem w centrum. Zawsze jestem najważniejszy. Zawsze… Bez względu na to, czy paraliż dotyczy tylko mojej ręki czy może już nawet mojego serca i sumienia.
On ciągle zaprasza i czeka… Ciągle mi mówi, że jestem dla Niego najważniejszy i ciągle chce mnie uzdrawiać. Nieustannie…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.