Wiara niczym stary babciny zegar…

Wybrałem się niedawno do jednej z krakowskich księgarni. Chodzę tam tak często, że sprzedawcy rozpoznają mnie (a przecież codziennie zaglądają tam tłumy) nawet wtedy, gdy jestem na cywila. Lubię przechadzać się między wypełnionymi po brzegi książkami regałami. A ten zapach…

Nie wyjmując książek z półki po kolei śledzę napisane na grzbietach tytuły. Ostatnio natrafiłem na taki, przy który zatrzymałem się dłużej i który mnie zastanowił: ,,Praktykujący, ale czy wierzący?” Tytuł iście prowokatorski. Wyjąłem książkę i spojrzałem na spis treści.

Dziś jednak nie tyle o książce, ile bardziej o tym tytułowym pytaniu. Kim ja tak naprawdę jestem? Człowiekiem, który praktykuje czy człowiekiem, który praktykuje i wierzy? Albo odwrotnie – wierzy i praktykuje. Ideał jest właśnie taki, ale prawda… Prawda czasem chyba taka oczywista nie jest.

Pamiętam, jak kiedyś jeden z księży ośmieszał wyniki przeprowadzonej przy warszawskich kościołach ulicznej sondy. Na pytanie o to, kogo mamy na myśli mówiąc Trójca Święta, wielu wychodzących z kościołów mówiło: Bóg Ojciec, Syn Boży i… Matka Boża. Wspomniany duchowny publicznie sobie z tego żartował, ale chyba tak szczerze, to trzeba by nad tym zapłakać. Ludzie praktykujący, bo wychodzili z kościoła. Ale czy wierzący? Jeśli tak, to w co wierzą? Bo przecież trzecia prawda NASZEJ wiary mówi, iż są trzy Osoby Boskie: Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty. Sam mam podobne doświadczenie – kiedyś zapytałem kilka osób o to, czym jest obcowanie świętych. Jedna osoba próbowała rzeźbić jakąś odpowiedź, pozostałe osoby poddały się na starcie.

Jasne, że nie ma co dramatyzować, wyolbrzymiać tego wszystkiego. Ale tak bardzo by się jednak chciało, aby wiara nie była dla nas niczym stary babciny zegar przekazywany z pokolenia na pokolenie. Wiary przecież nie da się odziedziczyć. To prawda, że z domu można wynieść swego rodzaju przyzwyczajenie do uczestnictwa w nabożeństwach, do chodzenia do kościoła. Można, ale to jeszcze nie jest wiara. Nie da się tego wyssać z mlekiem matki.

Czasem ktoś mówi, że fakt, iż nie wierzy w Boga jest podyktowany tym, że nie dostał od Pana Boga takiej łaski. Tłumaczenie teologicznie całkiem niezłe, bo wiara rzeczywiście jest łaską. Prawda jednak jest taka, że łaskę tę trzeba chcieć przyjąć.

I chyba najczęściej  właśnie tutaj leży problem…

2 komentarze do “Wiara niczym stary babciny zegar…

  • 19 listopada 2013 o 7:46 pm
    Permalink

    „…nie da się tego wyssać z mlekiem matki…” – może jednak się da: 2Tm1,5

    Odpowiedz
  • 19 listopada 2013 o 8:03 pm
    Permalink

    Szczęśliwi Ci co szukają i znajdują.Panie TY jesteś moją miłością ,nadzieją,powietrzem ,całym moim życiem,JEZU KOCHAM CIE

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.