Widziane zza kratek… (11)

O tym, że po każdej spowiedzi św. coś się powinno w naszym życiu zmieniać na lepsze, mówić nie muszę. To jest nam wiadome już od pierwszych klas podstawówki, kiedyśmy to uczyli się katechizmu i pięciu warunków dobrej spowiedzi św. Te warunki nie zmieniły się do dziś. Trzeci ciągle jest trzeci i wciąż brzmi tak samo: mocne postanowienie poprawy. 

W środę pisałem o tym, że to mocne postanowienie poprawy nie powinno być za mocne. To znaczy: nie jest dobrze, kiedy po spowiedzi chcę od razu pracować nad wszystkim i od razu ze wszystkiego się nawrócić. To nie jest możliwe. Po pierwsze: żaden pająk nie pozwoli, by mucha, która już wpadła w jego sieć, tak łatwo się z niej wyrwała. Diabeł działa dokładnie tak jak pająk: gdy widzi, że człowiek wpadł w jakieś grzechy, nie pozwoli mu tak łatwo wygrzebać się z diabelskiej sieci. A po drugie: Co my byśmy do końca życia robili, gdyby po jednej spowiedzi św. udało nam się wszystko dobrze poukładać i zupełnie się nawrócić?

Nie bądźmy więc naiwni, że ze wszystkiego da nam się tak od razu wyjść. Nie da się… Wszystko, od chleba do nieba pracą zdobyć trzeba. A przy pracy trzeba się czasem nieźle napocić.

Jest tu jednak jeszcze druga strona medalu. Tak jak są ludzie, którzy chcą nawrócić się od razu ze wszystkiego, tak samo są tacy, którzy nawracać się nie chcą wcale. Bo jest im dobrze z własnymi grzechami. Szczególnie, gdy grzechy dotyczą np. sfery seksualnej czyli – najprościej mówiąc – są przyjemne.

Zdarza się, że ktoś przychodzi do spowiedzi, recytuje swoje grzechy i prosi o rozgrzeszenie, ale żadnego planu naprawczego nie ma. Żadnego pomysłu. Po co więc przychodzi? Może dlatego, że ma pogrzeb w rodzinie albo dlatego, że idą święta i jakoś tak głupio bez spowiedzi, bo co ludzie powiedzą…

Mamy więc dwa różne podejścia do sakramentu pojednania i pokuty, ale trzeba powiedzieć, że oba są niewłaściwe. Żeby walczyć z tym, co nas od Boga oddziela, trzeba mieć konkretny plan, pomysł. Nie przedobrzyć ani w jedną, ani w drugą stronę. Jak taki plan stworzyć? Bardzo łatwo. Wystarczy wsłuchać się w to, co mówi spowiednik. Ksiądz zwykle próbuje nam nakreślić w czasie nauki konkretną drogę pracy nad sobą. Czasem zwraca uwagę na wartość modlitwy, czasem zaleci częstszą i systematyczniejszą spowiedzi, jeszcze innym razem powie o potrzebie unikania okazji do grzechu. To wszystko może być jakimś planem naprawczym dla penitenta.

Szukanie złotego środka zwykle sprawdza się najlepiej. W przypadku sakramentu pojednania i pokuty także.

Słowo, które dziś zostawiam Ci do osobistego rachunku sumienia – złoty  środek.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.