Widziane zza kratek… (15)

Przygotowując się w rachunku sumienia do spowiedzi koncentrujemy się przede wszystkim na naszych grzechach. I – oczywiście – jest to właściwe podejście, bo właśnie nasze grzechy są materią potrzebną do rozgrzeszenia.

Dobrze jest jednak próbować patrzeć na siebie tak, jak patrzy na nas Bóg – a On patrzy nie tylko na zło, ale także na to, co udało nam się zrobić dobrego. O tym dobru, które przecież tylko i wyłącznie dzięki łasce Bożej udaje nam się czynić, nie wolno nam zapominać ani w codzienności, ani w rachunku sumienia, ani podczas samej spowiedzi.

Wspominał kiedyś o tym w swojej książce o. Piotr Rostworowski, krakowski kameduła i przez lata spowiednik kardynała Wojtyły. Opowiadał, że zaproszono go kiedyś na konkurs fortepianowy. Kilkunastu muzyków grało różne utwory, a w jury siedziały osoby, które miały wyłapywać wszystkie fałszywe dźwięki. I rzeczywiście, zdarzały się sytuacje, kiedy przez zbytnie fałszowanie jeden czy drugi muzyk był zwyczajnie dyskwalifikowany.

Ojciec Piotr dziwił się później i mówił: Dlaczego nikt nie docenia tego, że ci zdyskwalifikowani muzycy wiele tysięcy razy uderzali we właściwe klawisze? Dlaczego jury bardziej koncentruje się na tych kilkudziesięciu fałszywych dźwiękach niż na tysiącu dobrze zagranych?

W przypadku rachunku sumienia i spowiedzi może być bardzo podobnie. Może być w nas chęć koncentrowania się na kilku zaledwie grzechach i pokusa niedostrzegania tego wszystkiego, co nam się w naszym życiu duchowym udaje. Tutaj trzeba być ostrożnym, aby nie wyolbrzymić jednego i nie zmarginalizować drugiego. Zbytnie przełożenie akcentów na jedną ze stron mogłoby nam w życiu duchowym zwyczajnie zaszkodzić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.