Widzieć Boga w drugim człowieku…

Ewangelia wg św. Łukasza 19,1-10.

Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A pewien człowiek, imieniem Zacheusz, który był zwierzchnikiem celników i był bardzo bogaty, chciał koniecznie zobaczyć Jezusa, któż to jest, ale sam nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić. Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: «Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu». Zeszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy, widząc to, szemrali: «Do grzesznika poszedł w gościnę». Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: «Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogoś w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie». Na to Jezus rzekł do niego: «Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło».

W ostatnią niedzielę z inicjatywy papieża Franciszka przeżywaliśmy czwarty już Światowy Dzień Ubogich. Dziś – tak jakby w kontynuacji tego tematu – Ewangelia stawia nam przed oczy człowieka bardzo bogatego – Zacheusza.

Zacheusz miał w sobie piękne pragnienie – chciał koniecznie zobaczyć Jezusa. Warto to podkreślić, bo nie często człowiek bogaty chce spotykać Boga. Życie pokazuje często coś odwrotnego: im więcej posiadam, tym bardziej czuję się samowystarczalny.

Chciałbym przy jednym zdaniu z wypowiedzi Zacheusza dzisiaj się zatrzymać. Kiedy staje on przed Jezusem, wypowiada słowa, które warto rozważyć: Oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogoś w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie.

Nie ma podstaw do tego, by sądzić, że Zacheusz kłamie, że próbuje się przed Jezusem wybielić. Idę więc za tym jego świadectwem o samym sobie i zastanawiam się nad tym, jak wyglądał jego dom i czy miał swoją rodzinę. Jeśli miał żonę i dzieci, to ci jego najbliżsi na własnej skórze doświadczali tego, że Zacheusz jest dobry. Musieli widzieć, jak topnieje ich rodzinny majątek. Żona musiała widzieć, że jej mąż, a dzieci musiały widzieć, że ich ojciec – zamiast przynosić do domu – z domu wynosi.

Może się cieszyli, że stał się taki dobroduszny, a może się bali, że prędzej czy później pozbawi ich środków do życia, ale to, co robił nie mogło zostać przez nich niezauważone. Zacheusz z człowieka, który gromadził i używał stał się kimś, kto nie tylko potrafi się dzielić, ale także bierze na swoje ramiona brzemię odpowiedzialności za innych. Można powiedzieć, że doświadczenie Boga w jego życiu prowadzi go stopniowo do tajemnicy, w której dostrzega Boga także w drugim człowieku.

Dzisiaj – patrząc na nasze życie – możemy postawić sobie kilka ważnych pytań: Czy widać po mnie, że spotykam w moim życiu Jezusa? Czy inni ludzie – widząc mnie i obserwując moje postępowanie – rozpoznają, że żyję w przyjaźni z Jezusem? A może niczego nie rozpoznają. Może taki sam jestem i przed spowiedzią, i po spowiedzi… Może modlitwa wcale mnie nie zmienia… Może moje życie sakramentalne nie przekłada się na życie wiarą w mojej codzienności…

Te wszystkie ,,może” są bardzo ważne. Warto przy każdym z nich dłużej się zatrzymać i szczerze się nad tym wszystkim zastanowić. Powodzenia 😉

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.