Zapisać czyste kartki jak najpiękniej…
Zbliża się koniec semestru (w tym roku ferie w Krakowie rozpoczynają się 3 lutego) i trzeba powoli wystawiać oceny. Chcąc dać uczniom szansę na poprawę, wczoraj zebrałem zeszyty do sprawdzenia. Jedne z nich zasługują na to, by dawać je wszystkim za wzór – czyste, pięknie prowadzone, tematy podkreślone, na marginesach daty.
Inne wręcz przeciwnie. Prowadzone niestarannie, niechlujne pismo, pozaginane rogi kartek, brak części tematów. Właściciele takich zeszytów na pewno sobie u mnie ocen nie poprawią.
Właśnie leży przede mną zeszyt, który liczy sobie… 10 kartek. Z tego, co wiem, najcieńsze zeszyty jakie można kupić mają po 16 kartek. Mój uczeń ma zeszyt wyjątkowy, cieńszy niż inne. Czyżby robiony na zamówienie? Ależ nie, zeszyt ma tylko 10 kartek, bo potrzebny był materiał na samoloty. Z chusteczek higienicznych przecież samolotu zrobić się nie da. A że religia – jak sam kiedyś powiedział – jest nieważna, to i zeszyt wydawał mu się za gruby.
Sprawdzam te zeszyty i choć oceny chłopakowi poprawić nie mogę, to jednak przyznam, że jestem w stanie ten wychudzony zeszyt jakoś przyjąć. Może dlatego, że moje zeszyty czasem też miały przerzedzone kartki. Nie dlatego, że robiłem samoloty, ale dlatego, że miałem manię wyrywania kartek, na których nie udało mi się napisać czegoś tak pięknie, jak zamierzałem. Kiedy np. pomyliłem się w numerowaniu lekcji – a zmazywaczy do długopisów jeszcze wtedy nie było – zamiast przekreślić i napisać obok poprawnie, wolałem wyrwać kartkę i na nowej napisać wszystko od początku. To nic, że trwało do kilka razy dłużej. Dziś wydaje się to niemądre, ale dla kogoś, kto za punkt honoru postawił sobie estetykę zeszytu, wtedy była to niemal sprawa życia i śmierci.
W kontekście tych zeszytów można powiedzieć też kilka zdań o spowiedzi.
Przecież ten sakrament to trochę właśnie takie …wyrywanie brudnych, źle zapisanych kartek. Spowiedź sprawia, że kładziemy przed sobą kolejne czyste kartki i sami możemy decydować o tym, jakimi literami i jaką czcionką je sobie zapiszemy. Kiedy zeszyt jest nowy, dzieci próbują pisać najpiękniej jak tylko potrafią. I dopóki nie pojawią się na kartach pierwsze kleksy, to staranie o piękny zeszyt jest bardzo widoczne. Problem pojawia się wówczas, kiedy wkradają się do zeszytu pierwsze przekreślenia i pomyłki.
Dokładnie tak, jak w życiu. Od spowiedzi do pierwszego grzechu ciężkiego potrafimy dawać z siebie naprawdę wiele. Nawet modlitwa nie jest wtedy wielkim problemem. Ale kiedy pojawi się pierwszy, a za nim każdy kolejny grzech, nasza gorliwość stopniowo spada i w końcu dotyka dna. I wtedy nie pozostaje nam już nic innego, jak tylko przez spowiedź wyrwać z życiorysu źle zapisane kartki.
Spodobał mi się ten tekst. Serio. Przemówił do mnie. Dzięki!