Na kolędowym szlaku…

Wspominałem już kiedyś o tym, że kolęda to dla każdego księdza niezwykle ciekawy czas. Ciekawy, bo choć na kilka chwil można wejść w życie innych osób. Zobaczyć, jak mieszkają. Dowiedzieć się tego, gdzie pracują, jakie mają pasje, zainteresowania, itp.

222I tak… już tylko w tym roku byłem po kolędzie u kilku lekarzy, prawników i sędziów, informatyków, urzędników państwowych różnego szczebla. Byłem też u znanej polskiej aktorki i u rodziny polskiego sportowca – medalisty. Ostatnio odwiedziłem z kolędą rzecznika prasowego jednego z największych krakowskich klubów piłkarskich.

Taka wizyta duszpasterska to potężna kopalnia wiedzy. A że od dawna mam jakąś łatwość w nawiązywaniu kontaktów z innymi, nie boję się pytać o rzeczy, które mnie interesują. Kilka dni temu odwiedziłem panią profesor, która wykłada na Uniwersytecie polonistykę. Bardzo sympatyczna, okraszona humorem rozmowa i moje pytanie: ,,Jak powinniśmy poprawnie nazywać ideologię, o której jest ostatnio tak głośno: gender czy dżender?”

Zapytałem o to, bo ostatni, nagłośniony przez media list biskupów na ten temat czytałem w kościele, wymawiając słowo gender tak, jak jest teraz napisałem czyli przez ,,g.” Okazało się jednak, że słówko to nie tylko powinno być wymawiane przez ,,dż”, ale także komuś zależy na tym, aby było odmieniane jak inne polskie słowa.

polI tak w mianowniku będzie (kto, co) dżender, w dopełniaczu (kogo, czego) dżendra lub dżendera, celownik (komu, czemu)  – dżendrowi lub dżenderowi, itd.

Na początku sądziłem, że moja rozmówczyni wyczuła moje poczucie humoru i trochę mnie podpuszcza, ale okazało się, że jednak nie. Pytań do pani profesor miałem oczywiście więcej, ale że inni parafianie jeszcze na mnie czekali, zatrzymaliśmy się tylko na tym jednym.

Hm… I znów – po kilku godzinach kolędowania – człowiek wrócił do domu mądrzejszy…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.