Żeby nie sikać do własnego gniazda…

Żyję już trochę na tym pięknym świecie, swoje widziałem i swoje wiem. Wiem na przykład, że w Kościele – oprócz tego, co dobre i piękne – nie brakuje też tego, co śmierdzi z daleka. Wiem też, że są księża, którzy nie tylko nie zachęcają wiernych do regularnych praktyk, ale nawet od Kościoła ludzi odpychają. I to z byle powodu. Wiem, że tacy są, bo co jakiś czas sam takich spotykam.

Wczoraj na kilku portalach – od rana do nocy – wisiała informacja o pewnej parafii z Warmii i Mazur, w której proboszcz – zdaniem części wiernych – do praktykowania wiary raczej nie zachęca. No cóż… Jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził. Proboszcz też człowiek, a ludzie mają przecież prawo do własnego zdania. Nawet, jeśli duszpasterz czuje się pomówiony, to przecież już Jezus w Ewangelii mówił, że nie po to zapala się światło, by je postawić pod łóżkiem, ale na świeczniku. Jak świat światem, ksiądz na świeczniku stoi… Ale przecież tutaj nie tylko o księdza idzie…

Cała ta historia ma swoje drugie dno. Dno bardzo muliste, bo iście szatańskie. Wczoraj była niedziela, dzień święty. Przypadek? Nie sądzę… Miliony ludzi uczestniczyły wczoraj w Eucharystii, wielu z nich robi to systematycznie, co niedzielę. Ale na pewno byli i tacy, którzy bili się z myślami: iść czy nie iść. I pewnie pod wpływem tego właśnie artykułu (i wielu jemu podobnych, które z łatwością można wyłowić w sieci), nie poszło.


Szatan jest bardziej przebiegły niż nam się wydaje. Potrafi genialnie wykorzystać nawet taki artykuł, by ludzi od Kościoła i Boga odciągnąć. I wcale nie chodzi tutaj o to, by o księżach zawsze tylko dobrze i z szacunkiem mówić. Na dobre słowo i szacunek trzeba sobie przecież ciężko zapracować. Tutaj chodzi o to, by nie gorszyć innych. Tych słabych w wierze, tych wątpiących. I o to, by nie sikać do własnego gniazda.

Tylko Pan Bóg jeden wie, ile takie – mniej lub bardziej zasadne – teksty sieją fermentu wśród wiernych i tych, co o wiarę w swoim życiu walczą. Zgorszyć maluczkich jest bardzo łatwo. Nawet pod pretekstem uzdrawiania Kościoła, bo pewnie takie intencje mieli piszący.

I tak się tylko po cichu zastanawiam: Kto w całej tej sprawie narobił więcej smrodu? Proboszcz, o którego ekscesach mówi się tylko lokalnie czy dziennikarze, którzy tę śmierdzącą balię rozlali na całą Polskę… A nawet – niestety – i dalej 🙁

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.