Znów będzie tak, jak dawniej…
Późno już. Na zegarze 22.30. Właśnie wróciłem do Krakowa. Tak kończy się ostatni dzień mojego urlopu.
Przyznaję, było tego wolnego w tym roku całkiem sporo. I tego prywatnego i tego przeżywanego w naszej seminaryjnej Wspólnocie. Wszystko, co dobre, szybko się kończy, ale chyba tym razem mogę śmiało powiedzieć, że… to dobrze, że się kończy.
Pora wracać do codziennych zajęć i obowiązków. Pora wracać do domu, do Wspólnoty. Do ludzi, którzy już pytają o terminy kolejnych rozmów i spowiedzi… Swoją drogą, niewiele w życiu kapłana jest tak pięknych chwil, jak te, w których inni – w taki czy inny sposób – komunikują mu: jesteś nam potrzebny, czekamy na ciebie, wracaj.
Wracam więc… Od jutra wszystko będzie jak dawniej. A może tylko tak mi się wydaje?