Życie ciekawsze od książki…

Kolejny piękny dzień za nami. Bardzo pracowity – poranna posługa w kościele, potem prawie dwie godziny kancelarii, potem formalności związane z intencjami mszalnymi. Przed południem uroczystości pogrzebowe p. Zofii.

Miałem okazją poznać ją osobiście. W drugi dzień po objęciu przeze mnie parafii na domofon zadzwonił starszy pan:

– Proszę księdza, trzeba jechać do umierającej.
– Czy jest świadoma? Czy wziąć Pana Jezusa czy tylko oleje?
– Pana Jezusa i oleje.

Po chwili siedziałem już w aucie. Tak właśnie poznałem p. Zofię. Przygotowana na drogę do wieczności przeżyła jeszcze kilka tygodni. Dziś odprowadziliśmy ją z o. Janem na miejsce wiecznego spoczynku. Pogrzeb miała piękny. Wiele osób przyszło do kaplicy, ale też wiele osób przyjęło Komunię św. To na miejskich pogrzebach nie zdarza się często. Podwójnie smutne są takie pogrzeby, na których nawet najbliższa rodzina zmarłego nie przyjmuje Komunii św. No ale cóż… Nie nam to oceniać.

A po powrocie z cmentarza obiad i miłe spotkanie z braćmi. Potem znów trochę kancelarii, brewiarz, chwila przerwy i wieczorne spotkanie z kandydatami do bierzmowania. Pierwsze spotkanie z klasami siódmymi SP, które rozpoczynają trzyletni okres przygotowań. Pierwszy i trzeci etap przygotowań wziąłem sobie w tym roku ja. Etap środkowy przygotowań pilotuje o. Bartek.

Wieczorna posługa w konfesjonale, porządkowanie papierologii i ostatnie godziny brewiarzowe kończą mój dzisiejszy dzień. Jutro też pracowicie, choć bez pogrzebu i bez bierzmowanych. Może w końcu znajdzie się chwila na książkę…

Kiedyś – gdy jeszcze nie byłem nawet zakonnikiem – myślałem sobie, że taki proboszcz to ma dużo czasu tylko dla siebie. Odprawi, chwilę pospowiada i już. I być może dziś myśli tak wielu, patrząc na moją proboszczowską posługę. Pewnie rzeczywiście by tak było, gdybym wyłączył telefon, odciął domofon, skrupulatnie przestrzegał godzin urzędowania kancelarii. To jednak nie jest zupełnie w moim stylu. Uważam, że każdy duszpasterz – a proboszcz szczególnie – powinien być dla ludzi. Gdybym miał inne patrzenie na te sprawy, nigdy nie zgodziłbym się na bycie proboszczem.

I co z tego, że od trzech tygodni nie przeczytałem żadnej książki? Przecież rozmowy z ludźmi, którzy tego potrzebują, są nieraz ciekawsze niż najlepsza książka.

Pozdrawiam Was. Śpijcie dobrze. Błogosławię.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.