Przykry przymus czy przywilej ?
Masz problem z modlitwą? Może zabrzmi to paradoksalnie, ale to… świetnie. Nie wierzę tym, którzy mówią, że z modlitwą nie mają żadnych problemów. Prawdziwa, uczciwa modlitwa musi nas kosztować. Musi łączyć się z wysiłkiem, z ciągłym staraniem się o utrzymanie jak najlepszej relacji z Bogiem.
Dziesiątki razy słyszałem już w konfesjonale słowa, które bardzo mocno spłycają poruszone wyżej zagadnienie: ,,Czasami nie odmawiałem pacierza.”
Spowiadając, nigdy nie bagatelizuję takiego wyznania i nie przechodzę nad nim do porządku dziennego. Osobiście bowiem uważam, iż wielka prawda zawiera się w powiedzeniu, że albo modlitwa będzie nas trzymała z daleka od grzechów, albo grzechy będą nas trzymały z daleka od modlitwy.
A rzeczywistość jest taka: Jeśli nie ma w naszym życiu solidnej, uczciwej, rzetelnej modlitwy, to bardzo szybko pojawi się tam grzech. Piszę te słowa nie dlatego, że gdzieś je wyczytałem, ale dlatego, że wielokrotnie przetestowałem tę zależność na własnej skórze. Zawsze wtedy, gdy kuleje modlitwa, gdy wszystko wokół ważniejsze jest od niej, w sercu pojawia się grzech. Jeśli nie ma w moim sercu modlitwy (a tym samym często nie ma tam Boga), to bardzo szybko to miejsce zagospodaruje sobie innym lokator – ten przedstawiany na obrazkach z rogami i z czarnym ogonem.
Nie od dziś wiadomo, że problemów z modlitwą nie mają tylko ci, którzy się nie modlą. Dlatego na początku napisałem, że jeśli masz problem z modlitwą, to świetnie. Świetnie, bo to znaczy, że rozumiesz potrzebę modlitwy, że próbujesz, że chcesz i że w końcu masz świadomość tego, że modlitwa powinna być czymś ważnym. Każdy, kto się modli, albo choć próbuje, spotyka na swojej drodze różnego rodzaju trudności. Rozproszenia na modlitwie, wątpliwości czy duchowa pustka wpisane są w naszą duchową walkę.
I jeszcze jedno: Człowiek dobrze będzie się modlił tylko wtedy, gdy uświadomi sobie prawdę zasadniczą: Modlę się nie dlatego, że MUSZĘ, ale dlatego, że MOGĘ.
Przymuszony pacierz Bogu miły nie jest. Jeśli chcesz, aby Twoja modlitwa była solidna, uczciwa, nie podchodź do niej z nastawieniem: MUSZĘ się modlić. Pomyśl w innych kategoriach. Pomyśl o tym, że MOŻESZ się modlić. Że MOŻESZ gadać z Bogiem, że jesteś Jego dzieckiem i to daje Ci prawo do tego, by z Nim rozmawiać.
Potraktuj modlitwę nie jak przykry przymus, ale jak przywilej. Zaryzykuj, modlitwa z przymusu zniechęca, modlitwa z pragnienia naprawdę daje radość.
lepiej się modlić z przymusu czy nie modlić się wcale?
Życie pokazuje, że modlitwa z przymusu ani nas nie cieszy ani nas nie motywuje. Z czasem taka modlitwa po prostu umiera śmiercią naturalną. Lepiej nie czekać na taką śmierć i od razu zmienić myślenie: z MUSZĘ na MOGĘ. Bo generalnie problem zwykle jest w nas i w naszym podejściu.
bywają jednak chwile, kiedy człowiek nie może a musi bo jeśli by mógł to by nie musiał i żadna próba zmiany myślenia nie pomaga, takie momenty po prostu są.
I co, taka modlitwa nie jest miła Bogu?
Dziękuję Ojcu. W końcu wiem, że nie muszę…tylko MOGĘ!
Dziękuję Ojcu za ten wpis. Jakże często zmagam się z rozproszeniem na modlitwie…Znam tą walkę z autopsji. I zamieniam MUSZĘ na CHCĘ, MOGĘ
Modlitwa to chęć porozmawiania z Bogiem…
Rozmowa na siłe traci sens…