… ale nikt ich o nic nie prosił

aniołNiedawno mówiłem na kazaniu (wpis z 24 kwietnia br.) o tym, że warto zaprzyjaźnić się z Aniołem Stróżem, bo ci niebiescy Posłańcy mają niezwykłą umiejętność dogadywania się ze sobą nawet ponad naszymi głowami. Przyjaźń z Aniołem Stróżem po prostu nam się opłaca, bo gdy my nie potrafimy się z kimś dogadać (a czasem rzeczywiście nie potrafimy), Aniołowie potrafią wszystko.

Piszę dziś o tym, bo właśnie przed chwilą zdjąłem z półki (po kilkuletniej przerwie od przeczytania) książkę śp. o. Jana Góry OP ,,Mój Dom.” Otworzyłem ją dokładnie tam, gdzie kiedyś, pewnie zupełnie przez przypadek, zostawiłem zakładkę. Strona zatytułowana: ,,Wiec na kasztanie.” Czytam ten fragment i już wiem, że ta zakładka w tamtym miejscu to nie był przypadek. Tak po prostu miało być.

Każdy ma swojego anioła – pisze o. Jan – i każdy ma swoje zwiastowanie. Do każdego człowieka wysyłają niebiosa anioła z dobrą nowiną, ale nie każdy go przyjmuje. Iluż to niegrzecznie przepędziło za drzwi Bożego wysłańca. A wyrzucony za drzwi anioł nie zawsze odważa się powrócić.

Ojciec Jan pisze, że kasztan zaglądający do jego zakonnej celi w warszawskim klasztorze dominikanów, stał się miejscem spotkania aniołów bezdomnych. Tych, których ludzie nie przyjmują, przed którymi zamykają drzwi swoich mieszkań.

Na kasztanie spotkać można anioły – wylicza o. Jan – których nie chcieli słuchać pisarze, postanowili bowiem liczyć na własne siły. Były tam także anioły poetów, którzy wstydzili się być karmieni przez aniołów natchnieniem i w sobie samych zaczęli poszukiwać tchu poezji. Były i anioły niewierzących, którzy zuchwale postanowili sami dawać sobie radę w życiu. Spotkałem anioły – wylicza autor – te wypędzone z naszych domów i te wyrzucone na ulicę, anioły niechciane i te podrzucone innym. Anioły powymiatane z przybytków kościelnych i strychów klasztornych. Anioły grzecznie wyproszone na ulicę przez zakonników i księży. Te właśnie anioły najbardziej były smutne i gorzko płakały. Całe to bractwo anielskie było bezrobotne. Nikt ich nie wynajął, nikt im nic nie powierzył. Anioły z pustymi rękami, które miały nieść modlitwę na ołtarz w niebie, przed oblicze Boskiego Majestatu, ale nikt ich o to nie poprosił. Przewodnicy anielscy stali z założonymi skrzydłami. Nie było kogo prowadzić.

Powyższy tekst zaczerpnięty z książki o. Góry nie tyle warto przeczytać, ile raczej warto przemedytować. I zapytać siebie o to, czy przypadkiem mój Anioł Stróż też nie jest bezrobotny.

One thought on “… ale nikt ich o nic nie prosił

  • 7 maja 2016 o 4:26 pm
    Permalink

    Gorąco polecam pozycje „Ojciec Pio – przyślij mi swojego Anioła Stróża”. Krótka książeczka o Anielskich interwencjach, nie tylko w życiu Ojca Pio 🙂

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.