Bóg się nie spieszy…

Znów słyszeliśmy dziś w kościołach tekst o Zwiastowaniu Maryi. Jest to jeden z tych fragmentów Ewangelii, które bez wątpienia pojawiają się w Liturgii Słowa najczęściej. Choćby przy okazji różnych maryjnych wspomnień i świąt.

Lubię ten fragment, znam go prawie na pamięć. Lubię go, bo pokazuje nam coś bardzo ważnego. Można, oczywiście, zwracać uwagę na np. pojawiającą się w tym tekście wielkoduszność Maryi (musiała być wielkoduszna, skoro przyjęła Bożą wolę). Można – w oparciu o powyższe – stworzyć jakąś ciekawą konferencję. Można również – pochylając się nad wspomnianym fragmentem – podkreślać fakt, że Bóg bardzo zaufał Maryi i Józefowi, skoro zechciał, aby Jego własny Syn wychowywał się właśnie w tej a nie innej ziemskiej rodzinie. I znów na tym wątku można by snuć dalsze refleksje.

Można jednak jeszcze inaczej popatrzeć na ten tekst. Można rozważać go w kontekście czasu.

O tym, że ,,Panna pocznie i porodzi Syna i nazwą Go imieniem Emmanuel” pisze już prorok Izajasz. Robi to dokładnie siedem wieków przed narodzinami Jezusa. I przez te siedem wieków (od czasu proroctwa Izajasza) można odnieść wrażenie, że Bóg o tej zapowiedzi niejako zapomniał. A na pewno robił niewiele, by ta zapowiedź się zrealizowała. Niemal całkowita cisza w tym temacie. Przełom następuje dopiero w momencie, kiedy Bóg posyła Gabriela do Zachariasza. Wtedy właśnie Pan Bóg niejako przypomina sobie to Izajaszowe proroctwo i zapowiada Zachariaszowi narodziny syna – Jana Chrzciciela. Wtedy wszystko się zaczyna. Po kolejnych sześciu miesiącach ten sam anioł staje przed Maryją. I mamy scenę z dzisiejszej Ewangelii. Zwiastowanie. Jezus od tego momentu żyje już pod sercem Matki. Upływa kolejnych dziewięć miesięcy. A potem narodziny. I kiedy wydaje się, że teraz właśnie całe dzieło zbawienia zostanie sfinalizowane, Bóg chce, aby Jezus przez trzydzieści lat w ukryciu przygotowywał się do swojej misji. I tak się dzieje.

Mamy zatem w tym zestawieniu kilka odstępów czasowych: ponad siedem wieków od Izajasza do Zachariasza, potem sześć miesięcy od Zachariasza do Zwiastowania Maryi, kolejnych dziewięć miesięcy Jezus rozwija się pod sercem Maryi, w końcu trzydzieści lat w Nazarecie.  Co nam to pokazuje? Jedno…

Widać wyraźnie prawdę o tym, że Bóg się nie spieszy. Bóg ma ogromny szacunek do czasu. Nie działa wbrew jego zasadom.

Ta lekcja jest dla nas niezwykle ważna. Szczególnie w kontekście naszego braku czasu. Gonimy gdzieś, wszystko (nie tylko w życiu duchowym) chcielibyśmy osiągnąć od razu, już, teraz, natychmiast. A Bóg… On się nie spieszy. Nawet w tak ważnym temacie jak zbawienie człowieka. Nie działa od razu. Działa w czasie. Czas jest nośnikiem Jego łaski. Tak było i tak jest.

Można spokojnie zaryzykować stwierdzenie, że im mniej w moim życiu czasu dla Niego, tym mniej w moim sercu Jego łaski. I bynajmniej to ostatnie zdanie nie jest żadnym wielkim odkryciem. Tak po prostu jest. I tak pozostanie…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.