Wracając do korzeni…

loreto
Sanktuarium Matki Bożej Loretańskiej w Piotrkowicach

Czas iście błogosławiony… Za mną pięciodniowe rekolekcje. W ciszy, w samotności. W miejscu dalekim od codziennego zgiełku i pośpiechu. Z niemal zupełnie wyłączoną komórką, która w tych dniach spełniała bardziej rolę budzika niż telefonu.

Codzienne roraty o 7.oo, potem śniadanie i czas dla siebie i dla Niego. Z przerwą tylko na obiad i na kolację. Przez te kilka dni postanowiłem wrócić do korzeni. Oprócz jednej czy drugiej mądrej książki wziąłem ze sobą… korespondencję, jaką wymieniałem jeszcze będąc w świecie z ówczesnym pijarskim powołaniowcem. Listy sprzed lat…

Dawno temu wszystkie je przywiozłem ze sobą do Krakowa. W ciągu tych pięciu dni wróciłem do nich wszystkich… Ileż w nich wątpliwości, pytań, sugestii… Ile ciekawości, zastanawiania się nad tym, jak to będzie po tamtej stronie… Jak to będzie kiedyś w Zakonie…. Kiedyś…

Tym, którzy w powołaniu (nie tylko kapłańskim, ale też małżeńskim) przeżywają kryzys, sugeruje się zwykle, żeby wracali do początków. Do pierwotnego zauroczenia i zakochania. Do pierwszych randek i wieczornych rozmów przy blasku księżyca. Ja – choć dzięki Bogu kryzysu nie przeżywam – też, dzięki tej korespondencji sprzed lat, wróciłem do początków.  Nawet w podwójnym sensie, bo przecież właśnie w tym miejscu przeżywałem też swoje rekolekcje przed święceniami kapłańskimi.

mb loretoTo rekolekcyjne skupienie to przede wszystkim czas dziękowania… Dziękowania za wszystko, a szczególnie za powołanie. W codzienności nieraz umyka świadomość tego, że Bóg nas, kapłanów, obdarował. On – jeszcze zanim my powiedzieliśmy TAK – wiedział, co robi. Wiedział, że mimo tego wielkiego obdarowania, nadal będziemy słabi, grzeszni. Nadal będziemy się potykająć nawet na prostej drodze. A jednak nas wybrał – powołał – zaprosił – zaufał.

Po tych pięciu dniach zupełnej pustyni, mogę z całą odpowiedzialnością napisać, że – choć są w kapłaństwie rzeczy, które zepsułem i łaski, które zmarnowałem – wybierając drugi raz, nie podjąłbym innej decyzji, jak tylko ta, którą podjąłem ponad dziesięć lat temu.

Bogu dzięki za czas tych rekolekcji… za łaskę powołania… za ludzi, którzy w tych dniach pamiętali. Bogu dzięki za Ciebie…

2 komentarze do “Wracając do korzeni…

  • 11 stycznia 2015 o 8:24 am
    Permalink

    „…nie ma innej drogi oprócz Ciebie,
    dajesz mi wszystko, całe moje życie…” – słowa piosenki, właśnie o Nim, o Bogu…
    No lepszej decyzji Ksiądz podjąć nie mógł, bez dwóch zdań, to pewnik…pewnie Babcia wymodliła łaskę i trzeźwość umysłu 🙂

    Ja też dziękuję za Księdza powołanie, za powołania wszystkich księży…, za powołania wszystkich ludzi, te najróżniejsze, bo wszystkie są z woli Bożej, bo wszystkie Pan Bóg chciał i wszystkie są bardzo ważne, i tylko „na swoim miejscu” człowiek w całości wypełni wolę Bożą, uświęci się i będzie szczęśliwy.

    Odpowiedz
  • 11 stycznia 2015 o 8:34 am
    Permalink

    aaa, i nie tylko powołanie Babcia wymodliła 😉

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.