Bogu to, co boskie…

Pośród wielu rzeczy, których w Kościele nie rozumiem, śmiało wymienić mogę pewne decyzje związane z kalendarzem liturgicznym. Już kiedyś tu o tym wspominałem. Pisałem wtedy o obchodzonym trzeciego stycznia każdego roku wspomnieniu dowolnym Najświętszego Imienia Jezus.

Były w Kościele takie piękne czasy, kiedy to dzień ten obchodzony był jako wielkie święto. Działo się tak m.in. dzięki papieżowi Innocentemu XIII, który w 1721 r. rozciągnął to święto na cały Kościół i zatwierdził właściwy kultowi formularz mszalny. W naszych czasach – niestety – już tak nie jest. W kalendarzu liturgicznym Najświętszego Imienia Jezus to już tylko wspomnienie dowolne (nawet nie obowiązkowe!!!), co w praktyce oznacza, że ksiądz może o tym wspomnieć, ale nie musi. Może skorzystać z odpowiedniego formularza, ale ma w tym wolną rękę. A przecież ,,nie ma w żadnym innym (imieniu) zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni.” Naprawdę chciałbym wiedzieć, komu zależało na tej zmianie.

Podobnie nie bardzo rozumiem to, jak obchodzi się kalendarz liturgiczny z dzisiejszym wspomnieniem. Dziś mamy wspomnienie obowiązkowe (Bogu dzięki, że nie dowolne) Matki Bożej Królowej. Oddajemy jej cześć w tym tytule dopiero od kilkudziesięciu lat, ale znów – czy dzisiejszy dzień nie powinien mieć rangi kościelnego święta? Nie takiego wolnego od pracy, itp. Święta kościelnego jakich wiele w kalendarzu, bez obowiązku udziału w Eucharystii. Przecież ten tytuł Królowej zwyczajnie się Matce Bożej należy. A tak to dziś jakieś poplątanie z pomieszaniem: w jednych kościołach czytania z dnia (bo nie ma obowiązku inaczej), w innych kościołach czytania z tomu VI o świętych (bo to przecież Matka Boża). Co kościół, to inaczej.

Takich dziwnych zapisków w kalendarzu liturgicznym jest więcej. Nie rozumiem (i wielu znających się na tych rzeczach też nie rozumie) dlaczego na przykład w archidiecezji warszawskiej wciąż dziewiętnastego października obchodzi się tylko wspomnienie dowolne bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Nie mówię, że to powinno być jakieś ogólnonarodowe święto, ale czy ks. Jerzy w swojej własnej diecezji nie zasłużył choćby na wspomnienie obowiązkowe?

Jedyna pociecha to taka, że kościelne młyny mielą powoli. Osobiście mam nadzieję, że gdzie jak gdzie, ale w liturgicznych kalendarzach polskich diecezji Pan Jezus i Matka Boża będą zawsze mieli należne sobie miejsce. Inaczej być nie może…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.