Być drogowskazem to za mało. Ludzie potrzebują przewodników…
Chyba jednak byłem w tym roku grzeczny. Fakt, że rano znalazłem pod drzwiami mały prezent w końcu mówi sam za siebie. Miło jest dostać coś, co samemu miało się zamiar kupić.
Tym razem Mikołaj trafił w sedno. Dostałem … najnowszą adhortację Franciszka: ,,Evangelii Gaudium” czyli o głoszeniu Ewangelii w dzisiejszym świecie. Choć dziś pierwszy piątek miesiąca, w dodatku połączony z imieninami biskupa dobrodzieja (a co za tym idzie sporo pracy: odwiedziny u chorych, spowiedź pierwszopiątkowa, Mikołajki dla dzieci) to już zdążyłem prezent ten otworzyć i parę zdań przeczytać. Papież pisze: Wielkim ryzykiem w dzisiejszym świecie (…) jest smutek rodzący się w przyzwyczajonym do wygody i chciwym sercu, towarzyszący poszukiwaniu powierzchownych przyjemności oraz izolującemu się sumieniu. (…) Wielu temu ulega – pisze dalej papież – i stają się osobami urażonymi, zniechęconymi, bez chęci do życia.
Nie ma chyba nic gorszego w życiu spowiednika, jak spowiadanie młodych ludzi, którzy nie tylko przez wiele miesięcy czy lat nie byli u spowiedzi, ale którzy nawet nie potrafią się ucieszyć z tego, że po tak długim czasie Bóg odpuszcza im grzechy. Mam takie właśnie doświadczenie po dzisiejszych godzinach spędzonych w konfesjonale.
Smutek, zniechęcenie, poczucie bezsensu, jednym słowem klasyczny tumiwisizm. Spowiedź była, bo katecheta kazał. Ale duchowo – pustynia. Jak temu przeciwdziałać? Co takiemu człowiekowi zaproponować? Jak mu pomóc? Być, wysłuchać, poradzić – ale czy to wystarczy?
Pewnie trzeba coś więcej. Trzeba zafascynować ich Jezusem. Trzeba nie tylko wskazać im drogę, ale nade wszystko zaprowadzić ich do Niego. Tylko co zrobić, kiedy oni nie chcą iść w tamtą stronę?
Mam nadzieję, że w ,,Evangelii Gaudium” znajdę odpowiedź chociaż na niektóre z moich pytań.
Ojcze Piotrze tak jak ojciec ma wiele pytań i wątpliwości tak i ja choć staram sie iść za Jezusem ,kocham Go całym sercem i duszą to i tak mam w sobie duchową pustynie i nie wiem dlaczego?wciąż pytam i szukam odpowiedzi???przecież kto kocha Jezusa i wierzy to powinien być radosny ,pogodny i promieniować blaskiem miłości Jezusa….JEZU BĄDZ UWIELBIONY W MOIM ŻYCIU ps.z niecierpliwością czekam na odpowiedz na mojego e-maila
Ojcze,myślę,że chyba najlepiej rozmawiać,sama kiedyś byłam taką pustynią i chyba nadal czasem tak bywa.Myślę,że spowiednicy powinni otworzyć się na działanie Ducha Świętego.Chociaż to tylko moja sugestia i mogę się mylić
No właśnie… mam dokładnie tak samo, taki smutek w sobie i mimo, że staram się podążać za Jezusem, trwać w stanie łaski, żyć zgodnie z Jego nauką, nie umiem wyjść z tego ciągłego smutku. Wewnętrzny ból trapi moje serce i nie wiem, jak z tego wyjść…
Dominiko widzę że nie jestem sama z takimi odczuciami,może własnie Bóg stawia nas sobie na drodze abyśmy dzielili sie tym czym Bóg nas obdarowuje???mój email ;joda1972wp.pl.Pozdrawiam
Dziewczyny, jeśli macie smutne dusze, tzn.że jest coś, co je zasmuca, co nie pozwala im się radować, czyli: szukajcie, trwajcie w modlitwie (różańcowa jest nie do odparcia), proście, a przyczynę znajdziecie.
Ks.Piotrze, czasami ludziom nie pomoże się od razu namacalnie, pozornie niczego się nie zrobi, jednak nie po to ludzie ocierają się o ludzi (w tym przypadku o księdza) by odchodzili z niczym. Zostaje błogosławieństwo i oddanie tych konkretnych ludzi w ręce Maryi, i noszenie ich w sercu i modlitwie dopóty będzie taka potrzeba. A Maryja już ich do Jezusa zaprowadzi 🙂
A tym, którzy nie czuja Jezusa w swoim życiu może zaproponować, lub nakazać;), by każdego dnia rano wypowiadali słowa: Jezu jesteś? Jezu będziesz? (domyślnie: ze mną w ciągu dnia); a przed spaniem: Jezu byłeś? I niech wróci ta osoba po jakimś czasie podzielić się tym, czego doświadczyła. Sposobów i możliwości jest tyle, ilu ludzi:)