Byłoby nudno, gdybyśmy się nie różnili…
Po lekturze dzisiejszej Ewangelii (Mt 12,1-8) można powiedzieć, że faryzeusze nie mieli wcale łatwego życia. Zresztą, na swoje własne życzenie. Bo o ile faryzejska troska o wypełnianie wszystkich przepisów ówczesnego prawa jest dość zrozumiała, o tyle ciągłe śledzenie i podglądanie Jezusa i Jego uczniów wydaje się nieco dziwne i na pewno dość męczące. Jeszcze, żeby się oni przez to czegoś od Jezusa uczyli… Tymczasem nie nauka była ich intencją. Oni podglądali po to, by uderzyć z oskarżeniem o nieprzestrzeganie tradycji i prawnych wymagań.
Kiedy dziś Kościół każe nam zatrzymać się przy tym właśnie fragmencie, zachęca nas do tego, byśmy postawili sobie pytanie o nasz sposób postrzegania innych ludzi. Może nikogo w niecnych celach nie podglądamy, ale przecież nie jest tajemnicą, że są wokół nas tacy, którzy swoją postawą, mową, czynami czy poglądami (choćby politycznymi) wyraźnie się od nas różnią.
Możemy – widząc ogromną różnorodność we współczesnym świecie – różnie traktować poszczególnych ludzi. Możemy na przykład gorszyć się zachowaniem tych, którzy według naszego sposobu myślenia nie przestrzegają pewnych norm i zasad. Możemy takich ludzi oceniać, ciszej lub głośniej formułować pod ich adresem słowa krytyki, możemy potępiać, przekreślać, ignorować. Zresztą, bardzo często tak właśnie robimy. W domu, w pracy, na ulicy, w autobusie…
Tymczasem taka właśnie postawa jest postawą stricte faryzejską. Jakże różną od postawy samego Jezusa. On nigdy nie potępiał, nie odrzucał, nie przekreślał. Nawet wtedy, kiedy ktoś ewidentnie łamał Boże standardy. Jezus zawsze dawał szansę. Często wypowiadał swoje zdanie w sposób bardzo dobitny i zdecydowany, ale nigdy po to, by kogoś zranić. Raczej po to, by wstrząsnąć człowiekiem i dać mu do myślenia.
A jak ja reaguję na inność ludzi, którzy są obok? Co myślę choćby o tych, którzy w tych dniach po jednej czy drugiej stronie barykady stoją przed polskim Sejmem? Czy w zetknięciu z tymi, którzy różnią się ode mnie w swoim myśleniu, mówieniu i w czynach, jestem przepełniony miłosierdziem i autentyczną miłością bliźniego? Trudne, ale przecież uczeń Jezusa nie może iść na łatwiznę.