Chcę, ale…

Zgoda… Można nie nadawać się do kapłaństwa. To prawda… Zajmując się duszpasterstwem powołań mógłbym o tym ,,nie nadawaniu się” napisać książkę. Można też nie nadawać się do małżeństwa. To jasne… Statystyki dotyczące rozpadających się małżeństw mówią tu same za siebie. Można również nie nadawać się na jakieś kierownicze stanowisko. Można nie nadawać się na przykład na żołnierza, lekarza, nauczyciela. To wszystko rozumiem… Ale żeby nie nadawać się do Królestwa Bożego? Hm… tego chyba jeszcze do końca nie pojmuję.

Słowa o nie nadawaniu się do Królestwa Bożego Jezus kieruje dziś (Łk 9, 57-62) do człowieka, który wprawdzie zadeklarował gotowość chodzenia za Mistrzem, ale chciał inicjacji wspólnego wędrowania dokonać na swoich własnych zasadach i w odpowiednim dla siebie momencie. Postawił Jezusowi warunek: Chcę pójść za Tobą, ale…

I to ,,ale” było decydujące. I znów pytanie: Czy w pożegnaniu się z bliskim jest coś złego? Czy Jezus rzeczywiście nie mógł jeszcze kilku chwil (może godzin albo dni) poczekać? Przecież chyba nic by się nie stało. Mógłby w tym czasie nieco odpocząć. Może nawet uzdrowiłby jakiegoś chorego. Przecież chyba aż tak bardzo się nie spieszył?

A może… A może nie chodziło tu wcale o czas i o odwiedzenie rodziny? Może w całej tej sytuacji ważniejsze jest coś innego? Może tutaj po prostu chodzi o nasze wybory – i to nie tylko te życiowe, do grobowej deski, ale także te małe, codzienne, banalne, mało znaczące.

Zdecydowanie, mówiąc o ręce przyłożonej do pługa Jezus chce nam dzisiaj uświadomić prawdę o tym, że to On chce być w naszym życiu najważniejszy. On chce być pierwszy, bo jest zazdrosny. On nie potrzebuje naszych słownych deklaracji. To dobry początek, ale to wciąż za mało. On chce, byśmy tych deklaracji (małych i wielkich) nie bali się potwierdzać konkretnymi czynami. A z tym już bywa jak w Ewangelii – czyli bardzo różnie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.