Chodzi o ludzką przyzwoitość…

Wciąż żyjemy Ukrainą. I jeszcze długo nią żyć będziemy, bo w obliczu takiego dramatu po prostu nie można inaczej. I tu nawet nie chodzi o naszą wiarę i o przykazanie miłości bliźniego. Tu chodzi o zwykłą ludzką przyzwoitość. O zwyczajny poryw serca.

Jeśli komuś trudno się do tego zmotywować, zapraszam na krakowski dworzec PKP. Wczoraj byłem, widziałem, rozmawiałem. Nie da się być obojętnym. Po prostu się nie da. Przez naszą parafię też wciąż przewijają się goście z Ukrainy. Tak, goście. Słowo ,,uchodźcy” jakoś trudno się wypowiada. Dzięki ogromnemu zaangażowaniu kilku osób z naszej parafii udało się pomóc już naprawdę wielu osobom i rodzinom.

Wczoraj przyjechała do nas kolejna rodzina: schorowana babcia, jej córki i prawnuczka, kilkuletnia Nastia. Członkiem rodziny był też całkiem spory pies rasy mnie osobiście nieznanej i przywieziony w specjalnej klatce piękny rudy kot.

– Как его зовут – zapytałem.
– Его имя Ryży – odpowiedziała z uśmiechem Nastia.
Właśnie wtedy pierwszy raz się uśmiechnęła.

Tak to już jest na tym dziwnym świecie, że są pośród nas tacy, którzy zwierzęta traktują jak ludzi i są tacy, którzy ludzi traktują jak zwierzęta.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.