Czas Taboru za nami, teraz wchodzimy do Jerozolimy…

Bez wątpienia sytuacja na mapie świata skłania do refleksji. W jednych budzi ogromną potrzebę solidarności z potrzebującymi, w innych rodzi przede wszystkim poczucie lęku i zagrożenia. I jednym i drugim potrzebna jest chwila zadumy, by na spokojnie popatrzeć na to, czym teraz żyjemy i czego niebawem coraz bardziej będziemy doświadczać.

Niedawno natknąłem się na słowa wielkiego teologa Hansa Urs von Balthasara, który bardzo pięknie i bardzo mądrze pisał o Kościele. On autentycznie kochał Kościół. Lubił porównywać go do osoby samego Jezusa.  Hans pisze, że Kościół – podobnie jak Jezus za swojego ziemskiego życia – przechodzi różne etapy. Tak, jak Jezus wszedł na Górę Tabor, by potem zejść z niej i udać się do Jerozolimy, tak samo i Kościół musi przejść tę drogę.

Tabor to Góra Przemienienia. Miejsce niezwykłe, fascynujące, pociągające i inspirujące. Szczęśliwi ci Apostołowie, którzy byli tam razem z Jezusem. Kościół – zauważa teolog – już miał swoją Górę Tabor. Fascynacja Kościołem, podziw, zachwyt jest już za nim. Skończyły się czasy, kiedy słowo papieża, biskupa czy kapłana było niemal świętością. Te czasy już chyba nie wrócą. Żyjemy w czasach, kiedy Kościół, naśladując swojego Założyciela, schodzi z Góry Tabor i wchodzi do Jerozolimy. Jeszcze gdzieniegdzie wołają: ,,Hosanna, Hosanna”, ale odrzucenie jest już blisko. Kościół – jak Jezus – zostanie zakwestionowany i odrzucony, bo nie może on przejść innej drogi, niż ta, którą przeszedł Jezus. Innej drogi dla Kościoła nie ma.

Piszę dziś te słowa i myślę o chrześcijańskiej Europie. W kontekście bardzo realnego zagrożenia islamem wielu mówi, że ewentualna inwazja będzie karą za to, że Europa próbuje porzucić swoje korzenie. Niektórzy – ci bardziej optymistycznie nastawieni – w odpowiedzi powołują się na słowa z Ewangelii o tym, że bramy piekielne Kościoła nie przemogą.

Nie wiem jak TY, ale ja mam poczucie, że niewiele robimy, by Kościoła bronić. By nie tylko ,,być” w Kościele, ale przede wszystkim by ,,czuć się” Jego cząstką. Więcej, by wziąć za niego odpowiedzialność. Kiedy dziś mówimy ,,Kościół” wielu myśli: papież, biskup, ksiądz. Tylko bardziej wtajemniczeni dostrzegają, że jest to koślawe i kłamliwe rozumienie istoty sprawy.

Lubię Hansa Urs von Balthasara. Mam jednak głęboką nadzieję, że w wyżej przywołanych słowach o Taborze i Jerozolimie Kościoła po prostu się myli. A jeśli nie? Jeśli Kościół – po latach triumfu – rzeczywiście będzie odrzucony? Co, jeśli z obawy przed innowiercami zejdzie do katakumb?

I jeszcze jedno pytanie: Jak długo ja pozostanę wierny Kościołowi? Piotr i Jakub, którzy byli na Górze Tabor i doświadczyli niezwykłości cudu Przemienienia nie stanęli potem na Górze Kalwarii. Po drodze odeszli, w pewnym momencie zdezerterowali. Został tylko Jan. Czy będzie nas stać na to, by być jak on?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.