Dają serce na dłoni…

Bardzo lubię Warszawę. Nie wiem, czy bardziej niż Kraków czy trochę mniej, ale na tyle ją lubię, by właśnie tutaj spędzać część mojego corocznego urlopu. Tym bardziej, że życzliwych ludzi wokół nie brakuje. Na przykład Siostry, które od lat przyjmują mnie pod swój dach. I dają serce na dłoni… Korzystam z tej ich gościnności od lat, bo miejsce naprawdę szczególne.

Na drugim planie warszawskie Sanktuarium św. s. Faustyny


To ten sam adres, pod który 1 sierpnia 1925 r. zapukała Helena Kowalska. Ta sama, która potem – stając się siostrą Faustyną – miała w tym miejscu objawienia Pana Jezusa Miłosiernego. Mieszkam więc w miejscu objawień.

https://warszawa.gosc.pl/doc/3833972.Na-Zytniej-wszystko-sie-zaczelo

Mija godzina 18.oo. Pora już powoli opuszczać Warszawę.
Następny przystanek już za kilka godzin w okolicach Ostrołęki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.