Gorliwość podstawą sukcesu…
Ewangelia wg św. Jana 2,13-22.
Zbliżała się pora Paschy żydowskiej i Jezus przybył do Jerozolimy. W świątyni zastał siedzących za stołami bankierów oraz tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie. Wówczas, sporządziwszy sobie bicz ze sznurów, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: «Zabierzcie to stąd i z domu mego Ojca nie róbcie targowiska!» Uczniowie Jego przypomnieli sobie, że napisano: «Gorliwość o dom Twój pochłonie Mnie». W odpowiedzi zaś na to Żydzi rzekli do Niego: «Jakim znakiem wykażesz się wobec nas, skoro takie rzeczy czynisz?» Jezus dał im taką odpowiedź: «Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo». Powiedzieli do Niego Żydzi: «Czterdzieści sześć lat budowano tę świątynię, a Ty ją wzniesiesz w przeciągu trzech dni?» On zaś mówił o świątyni swego ciała. Gdy zmartwychwstał, przypomnieli sobie uczniowie Jego, że to powiedział, i uwierzyli Pismu i słowu, które wyrzekł Jezus.
Są takie wartości w naszym życiu, o które naprawdę powinniśmy walczyć. Nawet jeśli ktoś będzie tą naszą walką zaskoczony albo zgorszony. Pięknie mówił o tym kiedyś w Gdańsku Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte”. Jakiś wymiar zadań, które musi podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można „zdezerterować” (12 czerwca 1987 r.)
Jezus, którego widzimy w dzisiejszej Ewangelii, walczy. Może nas sposobem tej walki zaskakiwać. Ba, ci wrażliwsi mogą się nawet zgorszyć. Jak to? Ten, który nie złamie trzciny nadłamanej ani nie zagasi knotka o nikłym płomyku (Iz 42,3) dzisiaj podnosi rękę na ludzi, powypędza ich wszystkich ze świątyni, rozgania baranki i woły, rozrzuca monety, wywraca stoły? Przecież nie takiego Jezusa znamy. A jednak. To wciąż ten sam Jezus.
Zachowanie Jezusa pokazuje nam wyraźnie, że w są w życiu takie wartości, w których nie możemy iść na żaden kompromis. Kompromis byłby zdradą Ewangelii. Są takie tematy, na które nie wolno nam przymykać oka. Odwracanie wzroku byłoby początkiem zakłamania.
Czy ja poznałem już moje ,,Westerplatte”? Czy mam w swoim życiu właściwie ustawioną hierarchię wartości?
Jedno słowo jakoś mocniej utkwiło mi w pamięci po medytacji dzisiejszej Ewangelii. To słowo to ,,gorliwość.” Uczniowie na widok wzburzonego Jezusa przypomnieli sobie, że napisano: ,,Gorliwość o dom Twój pożera Mnie” – zapisał Jan Ewangelista. Co innego jednak pamiętać o gorliwości, a co innego być gorliwym.
Skoro chcemy naśladować Jezusa, musimy odnaleźć w sobie także tę cechę. Gorliwość albo żarliwość (gr. zelos) znaczy tyle co: być gorącym. To nic innego, jak wielki zapał i oddanie, z jakim ktoś angażuje się w podjęte dzieło. To cecha, która pomaga sumiennie wypełniać jakieś zadania czy obowiązki. Pierwszym i najważniejszym obowiązkiem chrześcijanina jest troska o swoją relację z Bogiem i dbałość o swoje życie duchowe.
Jakże często już tutaj brakuje nam gorliwości. Jak wielu ludzi spycha sprawy duchowe na margines swojej codzienności. Jakże często życie duchowe jest zaniedbywane. Tymczasem powinny być to dla nas wszystkich sprawy priorytetowe. Wszyscy na tej płaszczyźnie mamy ogromne pole do popisu.
Gorliwość nie przychodzi sama. Przychodzi wtedy, kiedy człowiekowi na czymś bardzo zależy i kiedy podejmuje pewien bardzo konkretny wysiłek. Potrzeba tylko odkryć w sobie pokłady świętego uporu. Dopiero, gdy w sprawach wiary będziemy takimi Bożymi uparciuchami, zrodzi się z tego gorliwość, której dzisiaj Jezus daje nam przykład w Ewangelii.