Każdy z nas potrzebuje czasem pustyni…
Jakaś wielka mądrość przemawia z tych punktów zakonnego i kościelnego prawa, które każą każdemu zakonnikowi raz w roku uczestniczyć w przynajmniej pięciodniowych rekolekcjach.
Przynaglony tą kościelną mądrością włożyłem już do walizki kilka najpotrzebniejszych rzecz: Pismo św., brewiarz… Jutro wyjeżdżam do jednego z podwarszawskich domów rekolekcyjnych, by za wysokimi murami zostawić to wszystko, co składa się na moją codzienność. Przez pięć dni w zupełnie nowym miejscu, z nowymi ludźmi. Bez szkolnych i parafialnych zajęć i obowiązków, bez laptopa, bez telefonu. Dla kogoś, kto przez niemal cały rok spala się w pracy katechetycznej i duszpasterskiej, zostawienie tego wszystkiego nie jest proste. Ale jest potrzebne. Wie to każdy, kto ciągle na nowo chce budować swoją relację przyjaźni z Jezusem.
Wyjeżdżam zatem. Trochę w nieznane. Nieznane nie tylko pod względem topografii terenu, ale nieznane również w sensie duchowym. Nie wiem przecież, co Pan Bóg odkryje przede mną w czasie tej pięciodniowej pustyni.
Na wszystkie telefony i maile (także te dotyczące powołań i zbliżających się powołaniowych rekolekcji) będę odpowiadał po powrocie. Proszę zatem o cierpliwość. I o modlitwę też proszę… O duchowe towarzyszenie, żebym na tych kapłańskich rekolekcjach rzeczywiście spotkał się z Panem.
Pozdrawiam i też obiecuję pamięć w modlitwie. W środę 25 listopada – w dniu kalasantyńskim i jednocześnie w kolejną rocznicę kanonizacji Matki Pauli Montal, założycielki sióstr pijarek – będę o godz. 17.oo sprawował Mszę św. za Was i we wszystkich Waszych intencjach. Zapraszam do duchowej łączności.