Mamy prawo do Jezusowej obecności… J 11, 19-27

,,Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł.” Tymi słowami wita się z Jezusem Maria, siostra Łazarza, który od kilku dni leży już w grobie. Podobnie brzmiące zdanie, choć w nieco innej sytuacji i czasie, wypowie też siostra Marii, Marta. W ustach jednej jak i drugiej kobiety zdanie to brzmi jak wyrzut. Jak pretensja…

A przecież Łazarz był przyjacielem Jezusa. Jezus bywał w Betanii, gościł w ich domu. Byli dla Niego ważni. Byli jak rodzina. Wydawało się więc, że mieli prawo pierwszeństwa do tej Jezusowej obecności. Do tego, by tu na ziemi wieść życie ciche i spokojne, długie i szczęśliwe. Ale Łazarz umarł…

A Jezusa nie tylko przy nim wtedy nie było, ale nawet na wieść o tej śmierci niespecjalnie się spieszył, by przyjść do Betanii. Można powiedzieć, że do tego, co działo się z jego przyjacielem miał wielki dystans. Gdzie byłeś, Jezu? Gdzie byłeś Ty, którego Łazarz nazywał swoim przyjacielem? Gdzie byłeś, kiedy Łazarz umierał? – zdają się pytać Maria i Marta. Gdzie byłeś? Gdybyś tu był, mój brat by nie umarł.

Od tamtej chwili minęło już dwadzieścia wieków, a wielu z nas wciąż – jak Maria i Marta – powtarza te same, pełne wyrzutu słowa. Może tylko powód naszych żali jest już trochę inny. Wciąż jednak wielu obwinia Boga za zło tego świata. – Boże, gdybyś Ty naprawdę istniał, nie byłoby na świecie głodnych dzieci. Gdybyś Ty naprawdę istniał, niewinne dzieci nie rodziłyby się chore, nie cierpiałyby, nie umierały. Gdzie byłeś, Jezu? Gdzie jesteś?

Pytania, które na życiowych zakrętach stawia sobie wielu. Tylko po co? Czy nie lepiej próbować dostrzec palec Boży w tym wszystkim, co nas spotyka? Także w doświadczeniach trudnych i niezrozumiałych… Czy nie lepiej – zamiast zarzucać Bogu, że o nas nie pamięta – samemu zadbać o to, by pamiętać o Nim? I to nie tylko wtedy, gdy trudno, kiedy piętrzą się różne trudności, ale przede wszystkim wtedy., gdy wszystko układa się po naszej myśli. .. Zanim kiedykolwiek oskarżymy Boga o to, że nas zostawił, odpowiedzmy sobie na pytanie o to, czy to my Go czasem gdzieś nie zostawiliśmy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.