Mieć szacunek dla dynamiki Bożego działania…

 
Szczęść Boże

Na stronie Pogotowie Duchowe.pl znalazłem linka do Ojca bloga, a tam natrafiłem na adres mailowy. Nie mam na tyle śmiałości, by z moim pytaniem dzwonić, ale widzę, że odpowiada Ojciec też na maile, więc piszę z moim problemem.

Od kilku dobrych lat mam problemy z nieczystością. Obecnie jestem na 2 roku studiów, a problemy te zaczęły się jeszcze w gimnazjum. (…) Zupełnie sobie z tym nie radzę. Zawsze, gdy upadnę, mam potworne wyrzuty sumienia i czuję jak coś (albo Ktoś) wręcz ciągnie mnie do konfesjonału. Ale kiedy po spowiedzi wracam znów do domu, znów zaczyna się walka. Od wielu miesięcy walczę. Modlę się, proszę Boga o pomoc i … cisza. Pan Bóg nie reaguje. Nie odpowiada… Nie pomaga…  Co mam o tym myśleć? Jak sobie z tym radzić? Jak długo jeszcze Bóg będzie wystawiać mnie na próbę? Powiem Ojcu, że powoli tracę ochotę do walki. Będę wdzięczny za odpowiedź (…)  Rafał

Witaj Rafale, szczęść Boże,

powoli śledzę to, co napisałeś i wczytuję się w Twoje pytania. To takie Twoje swoiste SOS. Widzisz, doświadczenie, przez które przechodzisz jest swego rodzaju sprawdzianem dla Ciebie. Możesz z tego egzaminu wyjść obronną ręką, ale możesz się w tym bagnie po prostu utopić. Dopóki jednak walczysz – jesteś zwycięzcą. Przegrasz, gdy przestaniesz walczyć. Wtedy smak porażki sprawi, że sam przed sobą wyjdziesz na pokonanego.

Nie chcesz tego, więc próbujesz się podnosić i szukasz pomocy. I o to właśnie chodzi, by szukać, pytać, nie chodzić na oślep.
Jedna rzecz na początek wydaje się szczególnie istotna – nie dramatyzować. Doświadczenie, o którym piszesz jest na pewno bardzo trudne, ale przecież nic w naszym życiu nie dzieje się bez wiedzy i przyzwolenia Pana Boga. On to dopuszcza, pozwala na to, by sprawdzić, na ile potrafisz walczyć i Jemu zaufać. A potrafisz… Sam o tym piszesz.

A teraz Twoje pytania. Wspominasz, że modlisz się, prosisz o pomoc a Bóg nie reaguje. Czy oby na pewno? Chwilę wcześniej napisałeś przecież, że coś lub Ktoś po tych grzechach ciągnie Cię do konfesjonału. A więc może nie jest to jakaś tajemnicza siła, ale właśnie Boża Miłość? Staraj się ją, Rafale, dostrzegać na co dzień. Staraj się widzieć w tym wszystkim Pana Boga, bo nigdy – uwierz mi – nie jest tak, byśmy byli zmuszeni do walki samemu. Bóg walczy zawsze po naszej stronie. Nigdy nie walczymy w pojedynkę. Im bardziej to sobie uświadomisz, tym lepiej i mądrzej będziesz przeżywał te swoje trudne doświadczenia.

Nad kolejnymi Twoimi pytaniami również nie wolno przejść obojętnie. Co o tym myśleć? Jak sobie z tym radzić? Przede wszystkim warto uświadomić sobie swoją kruchość, małość i słabość. Trzeba z pokorą patrzeć na te swoje słabości. Bo Bóg – jak zapewne wiesz z Biblii – pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje. Jeśli będziesz pokornie prosił o Bożą pomoc, otrzymasz ją. Ale …

Proszę Cię o jedno. Uszanuj dynamikę działania Pana Boga. My często byśmy chcieli, żeby Bóg wysłuchiwał natychmiast wszystkich naszych modlitw. Od razu, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Tu i teraz…
A tymczasem dynamika Bożego działania jest inna. To Pan Bóg daje czas i miejsce. To Pan Bóg daje sposób, w jaki dobiera się do naszego serca. On działa wtedy, kiedy chce. My możemy co najwyżej być gotowi (lub nie) na to Jego działanie, możemy być dyspozycyjni, ale nigdy nie możemy Bogu niczego narzucać.

Co w takiej sytuacji zrobić? Nie poddawać się, nie zniechęcać, walczyć, modlić się o czyste serce i o pragnienie zerwania z grzechem. Czyli robić to, co możemy robić, resztę zostawiając Bogu. To nic, że szatan będzie podpowiadał, że nie warto, że to nie grzech, że dzisiaj wszyscy tak robią.
Nie wierz mu. Twoim przeznaczeniem jest wyjście z domu niewoli, z niewoli Twojej słabości, która Cię ogranicza i zabiera radość i pokój serca. Im bardziej zły zniechęca Cię do walki, tym bardziej szukaj oparcia w Jezusie. Opowiadaj Mu o swoim życiu, o swoich doświadczeniach.

I pamiętaj, że Pan Bóg doświadcza tych, których kocha. Ale jednocześnie jest jak matka, która najbliżej siebie chce mieć to swoje dziecko, które jest najbardziej chore i poranione. Można śmiało powiedzieć, że dzięki tym swoim doświadczeniom zajmujesz w sercu Pana Boga miejsce uprzywilejowane. Ale niech nie stanie się to dla Ciebie powodem do spoczęcia na laurach, lecz niech będzie motywacją do działania i do dalszej walki.

Szczera, ufna modlitwa, rozważanie Słowa, częsta spowiedź i Eucharystia dodadzą Ci siły. Sam zobaczysz, jak wielkie rzeczy dziać się będą w Twoim życiu. Tylko staraj się tam zawsze widzieć Jego. I pozwól Mu działać. Zapewniam o mojej modlitwie i powierzam Cię św. Józefowi Kalasancjuszowi i Matce Bożej. Z pamięcią o. Piotr SchP