Miłosierdzie przewyższa sprawiedliwość. Tylko czy w każdym przypadku?

No i po problemie – powiedział mój znajomy na wieść o tym, że w Czorsztynie pochowano arcybiskupa Wesołowskiego. Można się z tym twierdzeniem zgodzić lub nie, prawda jest jednak taka, że choć śmierć jest smutną rzeczywistością, w tej konkretnej sytuacji rzeczywiście rozwiązuje pewne kwestie. Takie, jak choćby dalszy proces hierarchy.

Niektórzy zżymają się, że w Watykanie uroczystościom żałobnym przewodniczył wysłannik papieża. Inni pewnie zastanawiają się nad tym, dlaczego w Czorsztynie też był biskup na uroczystościach. Ja w to nie wnikam, nie będę tego tłumaczył i wyjaśniał. Bo ani kompetentny nie jestem, ale pewnie sam wielu kwestii dobrze w tym temacie nie rozumiem.

Warto jednak uświadomić sobie, jaka w tej smutnej sytuacji powinna być postawa chrześcijanina, kogoś, kto na co dzień stara się żyć w duchu Ewangelii. Kamień do szyi i do rzeki? Pewnie niektórzy wybraliby właśnie ten fragment z Biblii i postarali się, by w przypadku nuncjusza został dokładnie wypełniony. Wszak dokonało się wielkie zgorszenie. Ale co z miłosierdziem? Czy w tej sytuacji – może nawet jeszcze bardziej niż w wielu innych – nie powinna z ust chrześcijan płynąć pełna ufności modlitwa o miłosierdzie?

Pół żartem, pół serio powiedziałem dziś do jednego z naszych księży: Obyśmy się nie zdziwili, gdy po przejściu Sądu Ostatecznego spotkamy w niebie Wesołowskiego.

Od kilku dni i jego włączam w moje wieczorne pacierze, choć powiem szczerze, że jakoś na razie nie miałem odwagi włączyć go do odmawianych w niedzielę w naszym kościele z wiernymi wypominek. Może jutro się odważę. .. Czas pokaże…