O kapłańskiej twórczości własnej słów kilka…
Słyszałem kiedyś o pewnym biskupie z jednej z polskich diecezji, który w niedzielne poranki wsiadał w swój samochód i odwiedzał różne parafie diecezji. Niezapowiedziany…
Nie miało to nic wspólnego z urzędową wizytacją. Hierarcha ponoć w cywilnym stroju stawał w kościołach gdzieś za filarem czy pod chórem i przysłuchiwał się głoszonym przez księży kazaniom. W ciągu jednej niedzieli potrafił pojawić się w kilku parafiach jakiegoś dekanatu.
Przyznam, że też lubię sobie czasem nawiedzać różne krakowskie kościoły. Oczywiście, nie w niedzielę, bo wtedy mam najwięcej zajęć, ale w dni powszednie i owszem…
Wśród wielu kościołów, które polubiłem jest też jeden taki wyjątkowy. A to za sprawą księży, którzy tam posługują. Ilekroć tam jestem (a zaglądam tam często, bo trwa tam całodzienna adoracja), słyszę w czasie Mszy św. niezrozumiałe dla mnie teksty liturgiczne.
Na przykład zamiast: ,,Módlcie się, aby moją i waszą ofiarę przyjął Bóg Ojciec Wszechmogący” celebrans mówi: ,,Módlmy się, aby naszą wspólną ofiarę przyjął Bóg Ojciec Wszechmogący.” Kolejny przykład: W mszale napisano: ,,Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie..”, a w czasie Mszy św. w tym kościele słyszę: ,,Przez Niego, z Nim i w Nim…” Przyzwyczailiśmy się do: ,,Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata..”, a tam ksiądz bez żadnych skrupułów recytuje: ,,Oto Jezus Chrystus, Mesjasz, Syn Boży, który gładzi nasze grzechy.”
Choć lubię ten kościół, z Eucharystii wychodzę zniesmaczony. Fakt, nie przyłapałem nigdy nikogo na zmianie słów konsekracji (Msza byłaby wtedy nieważna), ale i tak teksty liturgiczne po coś są. Nie wolno w czasie Mszy św. zastępować ich twórczością własną. Kapłan może swoją erudycją pochwalić się np. we wstępie do Mszy św., w jakimś komentarzu czy w homilii, ale tekstów mszalnych zmieniać mu nie wolno. Boję się tej twórczej samowoli niektórych kapłanów.
Eucharystia to jedno. Podobny problem spotkać można też w konfesjonale. Nieraz zdarzyło mi się, że klęcząc przy jednym czy drugim konfesjonale musiałem prosić spowiednika, aby powoli i dokładnie drugi raz wypowiedział sakramentalną formułę rozgrzeszenia, bo pierwsza była po prostu zła. W konfesjonale też nie ma miejsca na własne słowne układanki. Formuła spowiedzi nie może być zakończona inaczej jak tylko: ,,I ja odpuszczam tobie grzechy w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.” A słyszałem już różne wersje. Np. ,, I ja rozgrzeszam cię ze wszystkich twoich grzechów.”
Jeśli zdarza się, że idę do spowiedzi nie do własnego spowiednika, ale do innego kapłana i słyszę w ramach rozgrzeszenia twórczość własną, od razu mówię, że formuła rozgrzeszenia jest inna. Reakcje spowiedników bywają bardzo różne. Ale przecież od tego zależy ważność mojej spowiedzi.
Co w przypadku, kiedy ktoś odchodzi od konfesjonału po usłyszeniu niewłaściwej formuły rozgrzeszenia? Zapytałem kiedyś o to mojego księdza profesora od spowiednictwa. Okazuje się, że … taka spowiedź jest nieważna, jednak całą winę zaciąga za to spowiednik. Osoba ,,wyspowiadana”, jeśli niczego nieświadoma przystępuje do Komunii św., nie popełnia grzechu świętokradztwa. Trudno przecież mówić o grzechu ciężkim, jeśli nie ma świadomości.
Niestety, nie tylko z własnego doświadczenia wiem, że ten problem obecny jest w niejednym krakowskim kościele. Może warto, żebyśmy jako penitenci nauczyli się na pamięć tego jednego ostatniego zdania z formuły rozgrzeszenia. I może warto – jeśli usłyszymy, że ksiądz coś po swojemu haftuje (a usłyszymy, bo ostatnie zdanie ksiądz zwykle odmawia na głos) – byśmy po prostu zwrócili spowiednikowi uwagę.
Nie ma nic gorszego od nieświadomego chrześcijanina… Pogłębiajmy więc naszą świadomość. Szczególnie w tak ważnych kwestiach, jak sakramenty święte.
Ostatnio coraz częściej uświadamiam ludzi (katolików), że jedzenie mięsa w piątek jest grzechem ciężkim. Niektórzy mi na to, że pierwszy raz słyszą o czymś takim. Ja odpowiadam, że jeśli byłeś nieświadomy to nie popełniałeś grzechu ciężkiego, natomiast teraz jeśli się z tego nie wyspowiadasz to komunia św. będzie świętokradzka. Oczywiście nie zawsze ludzie wierzą w to co mówię (bo może myślą, że wynika to z wychowania, tradycji) i wtedy przesyłam im link:
http://pierzchalski.ecclesia.org.pl/index.php?page=10&id=10-01&pyt=582
do artykułu na ten temat. Przykazanie czwarte kościelne zostało trochę zmienione ale sedno sprawy zostało zachowane.
Ojcze Piotrze proszę o komentarz bo ja sam mogę się mylić i lepiej nie tkwić w nieświadomości.
Zachowywać nakazane posty i wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych… Tak brzmi pierwsza część czwartego przykazania kościelnego. Bez wątpienia korzystanie w piątki z mięsnych propozycji Mc Donalda nie jest najlepszym rozwiązaniem.
dobrze, ale czy jest grzechem ciężkim spożywanie mięsa w piątek. Krótka piłka tak czy nie?
„Już nie wspomnę o zachowaniu piątkowego postu, który w polskich realiach ma wymiar kosmiczny i traktowany jest na równi z przykazaniami. A nawet więcej. To jest przykazanie zerowe. Najpierw jest: słuchaj, Izraelu: „Będziesz pościł w piątek”, potem długo, długo nic i dopiero: „Będziesz miłował Pana Boga swego…”. Post to podstawa. I to post także w piątek w oktawie Bożego Narodzenia i Wielkanocy, chyba że jakiś biskup łaskawie się zgodzi, żeby tego dnia nie pościć. Ale gdy zapomni wydać dekretu, to skucha, grzech i trzeba się spowiadać. A nawet jeśli wyda, to i tak co wrażliwsi, nauczeni doświadczeniem, będą pościć tak na wszelki wypadek.”
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/M/MS/wdrodze201203-spowiedz.html#