O problemach współczesnej rodziny…

Po raz pierwszy w mojej pracy nauczycielskiej uczę klasy szóste. Wcześniej uczyłem i młodsze i starsze, szóstych dotąd jeszcze nigdy. Już na pierwszej lekcji poprosiłem uczniów, aby zastanowili się nad tym, o czym chcieliby – w ramach lekcji ale poza materiałem z programu – porozmawiać. Rozdałem kartki, prosząc, by anonimowo zapisali tematy, które ich interesują

W jednej z klas, na dwudziestu pięciu uczniów, aż jedenastu napisało coś, czemu możemy nadać wspólny mianownik w postaci pytania: Dlaczego Msza św. jest nudna?

Przyznam, że trochę mnie to zastanowiło. Gdyby takie pytanie postawiły dwie, trzy osoby, pewnie bym się nad tym nawet nie zastanawiał. Tymczasem blisko połowa klasy porusza ten temat jako problemowy.

Oczywiście, będzie trzeba do tego tematu wrócić i to im szybciej, tym lepiej. rodzinaZastanawiam się, jakie jeszcze pytania (nie koniecznie do katechety) kryją się w głowach tych młodych ludzi. Bo przecież właśnie ten etap ich życia najbardziej obfituje w różnego rodzaju poszukiwania. Niestety, życie pokazuje, że głównym źródłem poszukiwania odpowiedzi jest Internet albo jakieś kolorowe, skierowane do młodzieży tzw. brukowe gazety.
W jednej z nich, przyniesionej do szkoły przez moją uczennicę, wyczytałem ostatnio tekst jakiegoś pseudopsychologa, zachęcający do wczesnej inicjacji seksualnej. I tę gazetę czytała dwunastolatka…

Kiedyś źródłem informacji – obok mądrych książek, szkoły i nauczycieli – byli dla dzieci przede wszystkim rodzice. Dziś coraz częściej komunikacja na linii rodzic – dziecko przypomina bardziej wymianę informacji niż rozmowę: (wynieś śmieci, kupiłam bułki, wychodzę…, itp.) Że o wspólnym spędzaniu czasu np. przed telewizorem czy przy grach planszowych nie wspomnę. Rodziny, które takie wspólne spotkania kultywują, należą do mniejszości. A co z większością? Nie chcę być złym prorokiem, ale jestem przekonany, że w wielu rodzinach dzisiejszy model wychowania będzie w przyszłości odbijał się czkawką.