O słowach pewnej staruszki…

Ewangelia wg św. Marka 9,2-13

Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam się przemienił wobec nich. Jego odzienie stało się lśniąco białe, tak jak żaden na ziemi folusznik wybielić nie zdoła. I ukazał się im Eliasz z Mojżeszem, którzy rozmawiali z Jezusem. Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: «Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy; postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza». Nie wiedział bowiem, co należy mówić, tak byli przestraszeni. I zjawił się obłok, osłaniający ich, a z obłoku odezwał się głos: «To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie!». I zaraz potem, gdy się rozejrzeli, nikogo już nie widzieli przy sobie, tylko samego Jezusa. A gdy schodzili z góry, przykazał im, aby nikomu nie rozpowiadali o tym, co widzieli, zanim Syn Człowieczy nie powstanie z martwych. Zachowali to polecenie, rozprawiając tylko między sobą, co znaczy „powstać z martwych”. I pytali Go: «Czemu uczeni w Piśmie twierdzą, że wpierw musi przyjść Eliasz?» Rzekł im w odpowiedzi: «Istotnie, Eliasz przyjdzie najpierw i naprawi wszystko. Ale jak jest napisane o Synu Człowieczym? Ma On wiele cierpieć i być wzgardzonym. Otóż mówię wam: Eliasz już przyszedł i postąpili z nim tak, jak chcieli, jak o nim jest napisane».

Jezus wyprowadził trzech Apostołów na wysoką górę, a kiedy tam przebywali, usłyszeli głos z Góry. Głos samego Boga. Niech więc ,,góra” będzie dziś słowem – kluczem dla naszych rozważań.

Kiedy w 1997 r. wielka powódź (tzw. powódź tysiąclecia) nawiedziła m.in. Opole i Wrocław, pojawiło się w TVP wiele dramatycznych reportaży o tym, jak ogromne zniszczenia poczyniła wielka woda. Pamiętam szczególnie jeden taki reportaż.

Zapłakana staruszka patrzyła w kamerę i ocierając łzy, powiedziała: ,,To wszystko, co złożyliśmy na górze – ocalało, a to wszystko, czego do góry nie wnieśliśmy – stracone.” Mówiła to, pokazując na najwyższe piętro stojącego obok jednorodzinnego domu. ,,To, co złożyliśmy na górze – ocalało.”

Czy te wypowiedziane w tak bardzo dramatycznych chwilach słowa nie powinny paść także w kontekście tego, co duchowe? Przecież nie od dziś wiemy, że to wszystko, co ,,złożymy na górze” albo – lepiej powiedzieć – co złożymy w Górze – ocaleje. To, co oddamy Bogu, ostanie się i nie zginie. To, czego Bogu nie oddamy, czego Jemu nie złożymy w dłoniach, przepadnie.

Góra to pewna symbolika. Musimy mocno stąpać po ziemi i to jest oczywiste. Nigdy jednak nie wolno nam zapomnieć o tym, co jest naszym przeznaczeniem – o niebie.

Warto w kontekście dzisiejszej Ewangelii zapytać się szczerze:
Czy jest w moim życiu jeszcze coś, czego Panu Bogu nie oddałem?
Czy jest coś, czego jeszcze nie złożyłem w Jego ręce?

Niech jak mantra brzmią w naszych uszach słowa tamtej zrozpaczonej kobiety: ,,To wszystko, co złożyliśmy na górze – ocalało, a to wszystko, czego do góry nie wnieśliśmy – stracone.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.