Ogrójec polskiego Kościoła…

Siedziałem wczoraj do późna. Czytałem Raport, który m.in. Joanna Scheuring – Wielgus przekazała dwa dni temu Ojcu Świętemu Franciszkowi.

Raport – trzeba powiedzieć to uczciwie – bardzo bolesny. Zawarte w nim historie wydarzyły się naprawdę i wycisnęły ogromne piętno na wielu osobach: samych dzieciach, ich rodzinach, całych wspólnotach parafialnych. Kilkanaście opisanych historii, przy których włos jeży się na głowie. Raport sam w sobie byłby przerażający nawet wtedy, gdyby dotykał jednej tylko takiej sytuacji. To i tak byłoby o jeden przypadek za dużo.

Niestety, są kapłani, którzy dopuścili się przestępstw. Chyba już nikt nie ma wątpliwości – także biskupi – że zamiatanie takich spraw pod dywan nie ma najmniejszego sensu. I to nie tylko dlatego, że kłamstwo ma krótkie nogi i można za nie odpowiadać karnie, ale przede wszystkim dlatego, że jest to sprzeczne z Ewangelią. Jest jej zaprzeczeniem.

Na pewno fundacja ,,Nie Lękajcie Się” wykonała całkiem sporo pracy i trzeba im to oddać. Ale z drugiej strony przyznam, że ja papieżowi takiego Raportu bym nie wręczył. Nie dlatego, że jest tak porażający, ale dlatego, że pojawia się w nim bardzo dużo błędów. Także merytorycznych. Pomijając już fakt, że Kościół w znaczeniu wspólnoty wierzących autorzy wielokrotnie piszą z małej litery.

Przykłady nierzetelności:

1. Pomyłki w imionach: w tekście występuje m.in. abp Józef Peatz, a przecież właściwe imię tego hierarchy to Juliusz,
2. Autorzy w przypadku jednego z oskarżonych kapłanów podają jego prawdopodobne miejsce zamieszkania. A wystarczyłoby tylko wpisać jego nazwisko w Google, żeby dowiedzieć się, że kapłan ten (zresztą z mojej rodzinnej diecezji) zmarł osiem lat temu,
3. Opisując przypadek z diecezji bydgoskiej autorzy piszą: ksiądz był przenoszony z parafii do parafii za zgodą Jana Tyrawy, byłego biskupa bydgoskiego. To oczywiście kolejny błąd, bowiem bp Jan nie jest byłym, ale obecnym biskupem ordynariuszem bydgoskim.

Takich niespójności w Raporcie znajdziemy dużo więcej. Rzetelność więc autorów – wbrew temu, co zapowiadali – nie sięgnęła zenitu. Nie zmienia to jednak bolesnego faktu, że w Kościele dochodziło do rzeczy prawdziwie haniebnych i że pewnych wypowiedzi niektórych duchownych (także biskupów) zwyczajnie nie da się wybronić. Ja przynajmniej bronić ich się nie podejmuję.

Jedno jest pewne. Sprawy są trudne, a papież ma teraz niełatwe zadanie. Niech nie zabraknie mu naszej modlitewnej asekuracji, o którą tak często nas prosi.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.