Obóz narciarski – dzień IV
No cóż… Nikt nikomu nie obiecał, że zawsze będzie łatwo i zawsze z górki. Dziś czasem z górki było. Miejscami nawet było z góry i to… oblodzonej. Na szczęście niemal wszyscy do perfekcji opanowali zdolność awaryjnego hamowania i dzięki temu tylko niektórzy poczuli smak gór tylną częścią ciała.
Mamy dziś za sobą dzień bez nart na nogach. Za to w nogach jakieś 8 – 9 km. I to nie zawsze po płaskim. Nie było łatwo. Tym bardziej gratulacje dla naszych najmłodszych obozowiczów. Najmłodsi wcale nie znaczy najsłabsi. Wszyscy cali i zdrowi wrócili do ośrodka. Wszyscy zmęczeni, a wychowawcy dodatkowo bogatsi o nowe doświadczenie. Na górskim szlaku zobaczyliśmy, jak ogromną moc ma słowo… Mc Donald. Na samo brzmienie tej zbitki słownej nawet największe obozowe marudery nabierały wiatru w żagle. Godzina u wujka Mc Donalda zrekompensowała wszystkim trudy kilkugodzinnego marszu.
Niestety, zdjęć z Mc Donalda nie mamy, ale mamy za to inne… I tymi innymi z Wami się dzielimy…