Na drodze ku czystości – dystans…
Kilkanaście dni temu w panelu bocznym na tym blogu pojawiła się nowa kategoria. Tym razem o czystości. Pochylamy się w niej nad tematem ludzkiej seksualności i płciowości. Rozpoczęliśmy od czegoś, co jest zdecydowanie fundamentalne – od uświadomienia sobie, że seksualność jest darem od Pana Boga i że dar ten zawsze łączy się z bardzo konkretną łaską, dzięki której możemy ten dar rzeczywiście przeżywać jako dar, a nie jako krzyż i uciemiężenie. O tych dwóch prawdach nigdy nie wolno nam zapominać. W przeciwnym razie dar stanie się przekleństwem.
Dziś robimy krok dalej. Swoje myśli kieruję dziś w stronę tych, dla których jednak dar stał się przekleństwem. Są tacy pośród nas. Są tacy, którzy ze swoją seksualnością już sobie nie radzą. Tacy, którzy upadają i nie widzą już nadziei i szans na powstanie. W takiej sytuacji najgorsze jest to, co potocznie nazywamy DRAMATYZOWANIEM.
Czasem zdarza się, że księża – chcąc podnieść na duchu osobę uwikłaną w nieczystość – mówią, że ,,nie cudzołóż” to dopiero szóste przykazanie i że przed szóstym jest jeszcze pięć innych. To prawda, ale dla osoby zmagającej się z nieczystością raczej jest to kiepskie pocieszenie.
Na pewno trzeba uciekać przed dramatyzowaniem. Szatan zawsze będzie kusił nas dwa razy: najpierw do popełnienia konkretnego grzechu, drugi raz do tego, by go wyolbrzymić i stracić wszelką nadzieję. Niestety, są tacy, którzy dali się wciągnąć w tę diabelską machinę zła. Są tacy, u których grzech nieczystości stał się przysłowiowym pępkiem świata i którzy interesują się bardziej nim niż swoją relacją z Jezusem.
Na spowiedzi – temat numer jeden to nieczystość, w rozmowach duchowych tak samo. Kiedy proponuje się jakąś pobożną książkę do poczytania, wybierają taką, która dotyczy ich problemu.
Dobrze, że człowiek podejmuje trud radzenia sobie z nieczystością, ale niedobrze, kiedy uczynił z niej swego rodzaju bożka. Koncentrowanie się na grzechu nie jest wcale najlepszym rozwiązaniem. Często większe owoce przynosi nie myślenie o czymś niż myślenia przesadne. Podskakiwania w bagnie wcale nie sprawi, że z niego wyjdziemy. Raczej będziemy się w nim zatapiać coraz bardziej. Przebodźcowanie tematem nieczystości na pewno niczemu dobremu nie służy.
Jeśli ktoś ma problem z nieczystością, niewątpliwie powinien uczynić z tego temat modlitwy. Na pewno jednak nie wolno pozwolić, żeby ten grzech zdominował całą naszą relację z Bogiem. Potrzebny jest dystans – także do naszej ludzkiej seksualności.