Parafiada kiedyś i dziś…

Od soboty patrzę na Parafiadę niejako od środka, a jednocześnie z perspektywy kogoś, kto przez kilka ostatnich lat nie miał z nią wiele wspólnego.

Dobrze pamiętam Parafiady sprzed lat. Moje parafiadowanie zaczynałem jako kleryk w 2006 roku. To kawał czasu… Bogu dzięki wciąż nie brakuje Bożych szaleńców, których nawet pandemia nie zniechęciła do pomysłu gromadzenia dzieci i młodzieży wokół parafiadowej idei. I mamy tego efekty. Do stolicy na sportowe zmagania przyjechało w tym roku kolejne pokolenie młodych. Dokładnie 33 reprezentacje z Polski i zza naszej wschodniej granicy. Bogu niech będą dzięki…

Dziś przed Mszą św. troszkę sobie porozmyślałem. Wspominałem sobie kapłanów, którzy przez całe te lata gromadzili się przy parafiadowym ołtarzu, a którzy teraz albo już schorowani, albo po tamtej stronie życia. Jak choćby znany i lubiany również w pijarskich kręgach ks. Alojzy Wencepel z Ustronia, który ruch parafiadowy miał we krwi. A jego młodzież doskonale o tym wiedziała. Tegoroczną Parafiadę ogląda już z domu Ojca.

Wspominałem sobie też grupy z Ukrainy, z którymi nie tylko spotykałem się na Parafiadzie w Warszawie, ale też spędzałem czas na obozach parafiadowych: w Rowach, w Jarosławcu czy w Mikoszewie. Każdy z tych wyjazdów wspominam bardzo miło i często modlę się za tych, którzy wtedy ze mną obozowali, a dziś albo uciekają przed wojną, albo zmuszeni są bronić swojej ojczyzny przed rosyjską agresją. Tak szybko musieli dorosnąć.
Błogosław im, Panie.

Oczywiście, nie mogło też zabraknąć wspomnień i modlitwy za o. Józefa Jońca, szalonego pijara, który w tamtych – niełatwych przecież – czasach odważył się zrobić coś dla młodych. To on wymyślił, wyznaczył tor i puścił w ruch wielkie dzieło zwane Parafiadą. Dzieło, które mimo upływu lat wciąż realizuje swoją misję. Dzieło, które poprzez świątynię, teatr i stadion prowadzi kolejne pokolenia młodych do Pana Boga.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.