Pierwszy taki w historii…

Wspomniałem wczoraj o Laskach. Pierwszy raz więcej o tym miejscu usłyszałem kilka lat temu, gdy jako duszpasterz powołań organizowałem w naszym seminarium w Krakowie rekolekcje dla chłopaków. Rekolekcje takie poprzedzone były zwykle wieloma mailami wymienianymi z tymi, którzy chcieli przyjechać. Maile od Mateusza nie różniły się niczym od maili innych kandydatów na rekolekcje. Wymieniliśmy ich chyba z dziesięć, a ja do końca nie zorientowałem się, że Mateusz jest niewidomy.

Możecie sobie wyobrazić moją konsternacje na widok młodego uśmiechniętego chłopaka z białą laską, czekającego przed seminaryjnymi drzwiami. Pierwsza myśl: Przecież my w seminarium nie mamy windy!!! Nie trzeba było dużo czasu, by przekonać się o tym, jak bardzo Mateusz był samodzielny. I muszę powiedzieć, że skradł mi całe przysłowiowe show, bo uczestnicy – zamiast słuchać konferencji i zadawać pytania dot. życia w seminarium – całą swoją uwagę poświęcili Mateuszowi. A on był niesamowity. Za pomocą gadającego minikomputerka sprawdzał sobie wszystko – łącznie z rozkładem jazdy PKP.

Mateusza pamiętam bardzo dobrze. Wszyscy go pamiętamy. To był chyba jedyny jak dotąd niewidomy uczestnik naszych powołaniowych rekolekcji. Mateusz kilka lat temu skończył szkołę w Laskach i zdał maturę. Więcej, rozeznał swoje powołanie i podjął decyzję… o wstąpieniu do warszawskiego seminarium. Obecnie skończył już trzeci rok formacji i od marca chodzi w sutannie. Bogu dzięki.

Kiedy myślę o Laskach to w pierwszej kolejności myślę o Mateuszu. Dopiero potem przychodzi mi na myśl Prymas Wyszyński i Matka Róża. Przy jej sarkofagu modliłem się w Laskach za Mateusza – pierwszego w historii warszawskiego seminarium niewidomego kleryka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.