Pozdrowienia z Gliwic…
Od wczoraj w Gliwicach. Nigdy jeszcze w tym mieście moja noga nie postała. Bo i nigdy nie było okazji czy zaproszenia. Dopiero teraz. Piękny kościół – najstarszy w mieście, gościnni duszpasterze, słuchający parafianie, piękna pogoda, wygodne łóżko, dobre jedzenie….
Czego chcieć więcej?
Pierwsze zaskoczenie? Może takie, że nie znałem żadnej pieśni, którą dziś w czasie Mszy św. tutaj śpiewali. Żadnej, nawet tej do Ducha Świętego. Gliwice od Krakowa zaledwie 1,5 godziny jazdy pociągiem, a w śpiewie kościelnym – zupełnie dwa różne światy.
Jutro drugi dzień rekolekcyjnych nauk. Będzie o modlitwie, bo przecież – chyba nie wszyscy jeszcze o tym wiedzą – od stycznia przeżywamy w Kościele ROK MODLITWY.