Przyjaciel przez wielkie ,,P”

Ewangelia wg św. Jana 15,12-17

Jezus powiedział do swoich uczniów: „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wy Mnie wybraliście, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał – aby Ojciec dał wam wszystko, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali”.

W czasie rekolekcji, które mam okazję w różnych miejscach prowadzić, staram się zadawać młodym trochę różnych pytań. Nie, nie po to, by ich oceniać. Bardziej po to, by dać im nieco do myślenia.

Jedno z pytań, które zadaję, brzmi: Od jakiego słowa zaczynasz swoją osobistą modlitwę, jeśli chcesz modlić się własnymi słowami, a nie przy pomocy koronki, różańca czy litanii? Od jakiego jednego słowa?

Młodzi myślą, myślą, myślą, a ja – jeśli tylko warunki na to pozwalają – przechadzam się między nimi z mikrofonem, dając szansę na wypowiedzenie się. Zanim pozwolę im mówić, ośmielam ich tłumacząc, że tutaj nie ma złych odpowiedzi, bo przecież każdy może modlić się tak, jak chce. Kiedy pierwsze lody są już przełamane, w górę wędrują ręce pierwszych odważnych.

Zanim powiem o tym najczęściej pojawiającym się słowie zaznaczę, że jeszcze się nie zdarzyło, żeby przeważyło słowo inne od tego, które mam na myśli. Zdecydowana większość młodych (i nie tylko, bo przecież czasem siedzą na nauce także nauczyciele) zaczyna swoją modlitwę od słowa ,,Panie.”

,,Panie Jezu” albo ,,Panie Boże” to najczęściej używany zwrot w naszej osobistej modlitwie. Zwrot, o którym możemy powiedzieć wiele: że wprowadza dystans, że jest ,,zimny”, że wyrażenia ,,pan” używamy w stosunku do tych, którzy są dla nas obcy, którzy w jakiś sposób są ,,nad nami”, itp. Nie będę wchodził w to głębiej, choć może warto by było.

Trzeba wrócić do Ewangelii. ,,Już was nie nazywam sługami” – mówi Jezus, a to znaczy, że nie chce, byśmy my nazywali Go Panem. ,,Nazwałem was przyjaciółmi.” To niesamowite…

Który bóg pozwala się swoim poddanym nazywać Przyjacielem? Budda, Allah, Kriszna? Tylko Jezus tak czyni, zapraszając nas do szczególnej i wyjątkowej relacji ze sobą. Pozwala nam nazywać się naszym Przyjacielem. To niezwykły zaszczyt.

Może warto zrobić mały przewrót w głowie (i w sercu) i zacząć w swojej osobistej modlitwie używać słów, które sam Jezus wkłada nam do słownika? Może warto spróbować w modlitwie mówić częściej: ,,Jezu Przyjacielu” albo ,,Jezu Bracie”?

I nie chodzi tu tylko o skracanie dystansu. Chodzi tu przede wszystkim o to, by modlitwa stała się czymś, co naprawdę smakuje i cieszy, a nie czymś, co jest tylko czystym, urzędowym czy pańszczyźnianym obowiązkiem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.