Puk – puk !!! Kto tam? Czyli o przedświątecznych spowiedziach…
Ktoś powiedział mi niedawno, że lubi się u mnie spowiadać, bo ,,ojciec w konfesjonale z człowiekiem rozmawia.”
Rzeczywiście, rozmawiam. Pamiętając swoje spowiedzi u bardzo różnych przecież spowiedników muszę powiedzieć, że najlepiej czułem się zawsze (choć nie jest to oczywiście najważniejsze kryterium) i największe rzeczy działy się po tych spowiedziach, które miały formę rozmowy. Pamiętam jednak i takie spowiedzi, kiedy to klękałem przy konfesjonale, wyznawałem swoje grzechy (nie zawsze przecież lekkie), a w odpowiedzi słyszałem tylko bezrefleksyjnie wypowiedzianą formułkę rozgrzeszenia i tępy odgłos zderzającego się ze ścianą konfesjonału palca spowiednika. W takich chwilach wolałbym chyba, żeby spowiednik nawet na mnie nakrzyczał. Ta cisza z jego strony bolała. A przecież prosiłem o NAUKĘ i rozgrzeszenie.
Z drugiej strony jednak wiem, że są osoby, które wolą taką właśnie spowiedź. Ja księdzu powiem grzechy, ksiądz mi powie pokutę i załatwione. A tymczasem spowiedź to jedna z niewielu okazji, kiedy można z drugim człowiekiem naprawdę szczerze porozmawiać. Można coś mu podpowiedzieć, coś z niego wyciągnąć, na coś nakierować.
Może to się wyda dziwne, ale osobiście mam w sercu wielką radość, kiedy do konfesjonału przychodzi osoba bardzo zestresowana i spięta (to się od razu daje wyczuć, czasem aż konfesjonał tańczy), a w trakcie spowiedzi udaje się sprawić, że to napięcie opada a penitent nawet się uśmiecha. To jakieś przedziwne działanie Ducha Świętego.
Chyba właśnie z tego powodu nie bardzo lubię przedświąteczne spowiedzi. Wielkie tłumy i niekończące się kolejki do konfesjonałów sprawiają, że nie zawsze (a w zasadzie w takich sytuacjach prawie nigdy) nie można poświęcić penitentowi tyle czasu, ile by trzeba było. Niektórym to bardzo na rękę – ksiądz nie będzie pytał, nie będzie wnikał. Wysłucha, rozgrzeszy, zapuka i … następny proszę.
Piszę ten tekst, by zachęcić Was wszystkich do nie pozostawienia przedświątecznej spowiedzi na ostatnią chwilę. Lepiej to ważne wydarzenie, jakim jest Sakrament Pojednania przeżyć bez pośpiechu i dodatkowego stresu. Ten Sakrament na to właśnie zasługuje. Każdy z nas na to zasługuje. Niech spowiedź będzie dla każdego sakramentem radości.
Puk puk niczym u prałata Mariana 🙂 szybko..
i czasem nawet za szybko ale kolejek nigdy nie było 🙂 . Pozdrawiam
DZIĘKUJĘ!
Na początku tak ap ropo stresu to ja się zawsze bardzo stresuję,ciśnienie mi skacze chyba to 200 przed spowiedzią,ale pomaga mi modlitwa do Ducha Świętego o dobrze przeżytą spowiedź i światło Jego dla spowiednika.
Chciałam tu takie mini świadectwo napisać,żeby podkreślić jaką moc ma sakrament spowiedzi i że Bóg w nim naprawdę uzdrawia.Będąc w tym roku na Lednicy,spowiadałam się u wspaniałego człowieka,otwartego na Boże działanie,najpiękniejszy był moment modlitwy nade mną(tzw wstawienniczej) gdzie kapłan prosił o te łaski,które były mi naprawdę potrzebne.Tam doznał powiedzmy mojego małego uzdrowienia,gdyż przed Lednicą jakieś 3 miesiące,codziennie bolała mnie noga,i to często dosyć dotkliwie,ale do każdego bólu można się przyzwyczaić a tu po spowiedzi(bo wtedy jakoś najwyraźniej czułam ingerencję Boga) i całym spotkaniu na drugi dzień ,dopiero zorientowałam się,że noga mnie już nie boli.Wiem,że to nic wielkiego,ale zawsze jakiś znak.
Co do rozmowy na spowiedzi,to ostatnio na pielgrzymce przeżyłam po raz kolejny świetną spowiedź,gdzie ksiądz nie odprawił mnie po macoszemu,tylko długo ze mną rozmawiał i to o wszystkich grzechach(co pragnę podkreślić ,bo to moim zdaniem jest dobra praktyka)a niestety najczęściej księża skupiają się tylko na jednym,dwóch-wiem ,że często jest mało czasu i księża też zmęczeni no ale…
Może tylko ja mam takie doświadczenie…Pewnie powinnam znaleźć stałego spowiednika,ale gdy już znalazłam odpowiednią osobę,to okazało się,że ona ma już stałych penitentów i boję się odmowy…