Świadectwo ważniejsze niż się wydaje…

Ewangelia wg św. Łukasza 11,1-4.

Jezus, przebywając w jakimś miejscu, modlił się, a kiedy skończył, rzekł jeden z uczniów do Niego: «Panie, naucz nas modlić się, tak jak i Jan nauczył swoich uczniów». A On rzekł do nich: «Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze, niech się święci Twoje imię; niech przyjdzie Twoje królestwo! Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień i przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto nam zawini; i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie».

Proszę księdza, to tak można? – zapytał po lekcji jeden z moich uczniów.
A o co konkretnie pytasz? Bo nie wiem – odpowiedziałem.
Pytam o tę modlitwę. Bo normalnie to zawsze modliliśmy się przed lekcjami jakimiś formułkami, a ksiądz często zaczyna nasze lekcje takimi modlitwami z głowy.
Można modlitwę formułkami przeplatać modlitwą z głowy. Wtedy ta modlitwa jest żywsza i nie grozi nam bezmyślne odmawianie formułek – odpowiedziałem, ciesząc się jednocześnie, iż ktoś zauważył, że jest inaczej niż zwykle.

Dziś uczniowie najpierw widzą Jezusa, który się modli na osobności, a dopiero potem pytają o to, jak sami mają się modlić. To niesamowicie ważne, żeby słowa szły w parze z czynami i odwrotnie. Stara łacińska maksyma mówi, że ,,słowa uczą, ale to przykłady pociągają.” Dziś Jezus nam pokazuje, że te dwie przestrzenie można i trzeba ze sobą łączyć. 

To cenna wskazówka szczególnie dla rodziców. Nie wystarczy uczyć dzieci tego, jak mają się modlić, nie wystarczy uczyć formułek, itp. Trzeba jeszcze razem z dzieckiem uklęknąć i tę modlitwę odmówić. Trzeba razem pójść do kościoła. W przeciwnym razie sukces będzie tylko połowiczny albo żaden.

To także cenna podpowiedź dla nas, kapłanów. Chyba każdy ksiądz mówił kiedyś z ambony albo w konfesjonale o tym, że trzeba się modlić, że w modlitwie siła, itp. Ilu jednak kapłanów dało się zobaczyć swoim parafianom na kolanach? Nie wtedy, kiedy w grafiku wyznaczyli mi akurat adorację czy różaniec z wiernymi. Ale wtedy, kiedy nie mam dyżuru. Kiedy idę sam przed Najświętszy Sakrament, kiedy sam biorę różaniec czy prywatnie odprawiam Drogę Krzyżową.

Tak jak księża chcą widzieć swoich wiernych na modlitwie (dobrze, że do tego zachęcamy), tak i ludzie chcą widzieć na modlitwie swoich kapłanów. To bardzo ważne. A korzyść obopólna. Świadectwo na wagę złota. Ja sam – choć już od osiemnastu lat jestem zakonnikiem – w pamięci mam żywe wspomnienie pewnego młodego księdza ze znanej mi osobiście parafii, który wcześnie rano – gdy jeszcze nie było ludzi w kościele – klęczał w pierwszej ławce zatopiony w pacierzach. Pół godziny osobistej modlitwy, bez brewiarza, bez różańca. Klęczał nieruchomo, wpatrując się w tabernakulum. Uwielbiałem go – a byłem wtedy młodym chłopakiem rozeznającym swoje powołanie – w tych chwilach podglądać. Imponował mi. Dopiero po tych dwóch kwadransach wstawał i szedł spowiadać albo odprawiać. Do dziś dobrze to pamiętam i do dziś dziękuję Panu Bogu za tamtego księdza.

Świadectwo naszej wiary jest nieraz ważniejsze niż nam się wydaje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.