…szukał ludzi, gotowych pójść za Nim…
Od lat modlę się o nowe powołania. Od lat nie przestaję, bo przecież sam Jezus kazał. Czasem nie łatwo – szczególnie wtedy, gdy tak po ludzku owoców nie widać.
Znów przeżywamy Tydzień Modlitw o Powołania. Nieraz się zastanawiam, czy tego czasu nie powinniśmy w Kościele trochę przechrzcić. Np. z Tygodnia Modlitw o Powołania uczynić Tydzień Modlitw o Odwagę dla Powołanych.
Bo przecież powołań nie brakuje. Pan – mocno w to wierzę – ciągle wzywa. Woła, zaprasza bez przerwy. Nawet wtedy, kiedy w Polsce pustoszeją nam seminaria i wszyscy straszą spadkiem powołań. Nie wierzę, żeby Jezus – choćby na chwilę – przestał powoływać. Komu jak komu, ale Jemu chyba najbardziej zależy na Kościele i Jego przyszłości.
Wydaje się więc, że problem nie leży po stronie Pana Boga, który przestał wołać. Problem leży – jak to zwykle bywa – po stronie człowieka. A konkretniej po stronie młodych, którzy wciąż za mało ufają, są za mało odważni. Którzy swoje plany, nadzieje, projekty (nawet te bardzo wzniosłe i szczytne) przedkładają ponad to Boże wezwanie.
Nie przestaję modlić się o powołania, ale dorzucam jeszcze do tej mojej modlitwy kolejną intencję – o odwagę i zaufanie w sercach tych, których On wybiera. Może taka intencja będzie Bogu milsza ?