Refleksa na dziś ( Mt 11,25-30).

Przez cały dzień – przygotowując się do wieczornego kazania – głowiłem się nad pierwszym zdaniem z dzisiejszej Ewangelii. Nad zdaniem, które słyszałem już dziesiątki razy:

,,Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy (aby zrozumieć wyrażenie ,,te rzeczy” odsyłam do wersetów wcześniejszych – Mt 11, 20-24) przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom.”

To, że ludzie prości poznali wielkie Boże tajemnice zupełnie mnie nie dziwi. Takich444 Bożych wybrańców znamy przecież bardzo wielu – choćby wspominana dziś w liturgii św. Katarzyna ze Sieny czy św. s. Faustyna. Zastanawia mnie jednak w tym fragmencie coś innego – Bóg zakrył ,,te rzeczy” przed mądrymi i roztropnymi. Tak, jakby chciał ich za coś ukarać. A przecież – jeśli potraktujemy ten tekst literalnie – mądrość to dar Ducha Świętego, a roztropność to pierwsza z czterech cnót kardynalnych. A zatem, dlaczego Bóg zakrywa ,,te rzeczy” przed mądrymi i roztropnymi? Czyżby myślał, że sami dojdą do poznania utajonej przed nimi prawdy?

Biorąc do ręki niektóre komentarze do Ewangelii czytamy, że Jezus z ironią wypowiada słowa o mądrości i roztropności, myśląc przy tym o faryzeuszach i uczonych w Piśmie. Skoro tak, to wypowiedź Jezusa jest tutaj bardzo jasna.

Ale co, jeśli wcale nie faryzeuszów ma na myśli, tylko nas, mędrków i mądrali XXI wieku?

One thought on “Refleksa na dziś ( Mt 11,25-30).

  • 30 kwietnia 2015 o 9:09 am
    Permalink

    Zakrył przed mądrymi i uczonymi… Mądry, oczytany, uczony, znający przepisy, kodeksy, przykazania…Zgadzam się z ostatnim zdaniem Ojca, że czytając, powinniśmy to odnosić do siebie samych.
    Kiedy mogę poznać Boga? Gdy przeczytam o Nim, usłyszę i zobaczę dziesiątki konferencji na you tubie? Owszem, będę miała wiedzę na temat Boga, tym obszerniejszą im więcej sobie o Nim poczytam… Tylko czy ja się do Niego przybliżę? On czeka na mnie Żywy w Eucharystii, czeka, aż przyjdę i odezwę się do Niego i posłucham co On mówi do mnie. Tak jak to w przyjaźni bywa 🙂 Żadne przeczytane mądrości, żadna książka przeczytana przeze mnie nie sprawi, że się z tym kimś zaprzyjaźnię. Gdybym chcąc poznać mojego męża, postanowiła przestudiować wcześniej jego życiorys, posłuchać innych co mają do powiedzenia na jego temat, to czy to by nas zbliżyło do siebie? To, że jesteśmy małżeństwem tyle lat, to dzięki żywej relacji, dzięki tysiącom godzin przegadanych, jeszcze więcej wysłuchanych.
    Zakrył przed mądrymi i uczonymi….a może sami tak się zabarykadowali w tych księgach, że już nic nie widzieli? Tacy mądrzy, że aż pełni, przekarmieni. Wiadomo, przekarmiony niczego już nie tknie 🙂
    Zbliżyć się wtedy trudno, bo cóż jeszcze może mi ten Jezus dać, kiedy mam wszystko?
    Czasami jak słucham kazań w moim parafialnym kościele, to uszom nie wierzę… stoi Kapłan i przemawia jak ci uczeni w Piśmie: co muszę, co powinnam, jak mam myśleć 🙂 Gromy lecą z ambony, a wiernych wciska w ławkę 🙂 Wszystko to mądre słowa….ale martwe. Bo to nie świadectwo tego Kapłana, to nie świadectwo o tym jak kocham i jak Bóg mnie kocha. Zkochany o swojej ukochanej nie tak opowiada. Ten kto kocha, opowiada o swojej ukochanej z iskierkami w oczach ( ja widzę i słyszę że on kocha).
    A co jeśli tego nie widać?… Iść do Źródła i zaczerpnąć… tyle że przyznać trzeba, że mi brakuje ( brakuje miłości, pokoju,radości..itd) Mogę w teorii znać to wszystko ( jak uczeni w Piśmie), ale przejść przez życie nigdy tego nie doświadczając.

    Jedyne słowa, które zbliżają, które uczą żywej relacji, to słowa zawarte w Piśmie Św. Czy opracowania są konieczne? Żywa wiara i modlitwa o oświecenie naszych umysłów wystarczy, aby rozumieć Pisma. Jeśli czytam i chcę usłyszeć, a Bóg chce do mnie mówić, to czy nie sprawi, że to co chce mi powiedzieć będzie dla mnie jasne? Tyle, że trzeba zainwestować 🙂 Ale spokojnie, nie o pieniądze tu chodzi… zainwestować swój czas 😉 Czekać…. aż usłyszysz.
    Próbowałam czytać opracowania, ale wniosek nasuwał się jeden: ilu czytających, tyle interpretacji. Bóg mówi przez Pismo do wszystkich, ale każdego traktuje indywidualnie. Jedno słowo na różne sposoby porusza ludzkie serca. Czytajmy z wiarą, a On będzie przemawiał, a my będziemy Go rozumieli. Po co opracowania? To tak jakbym potrzebowała tłumacza, żeby porozmawiać ze swoim mężem, żeby zrozumieć co do mnie mówi 🙂 Kiedy taki „tłumacz” małżonkom jest potrzebny? W kryzysie… kiedy małżonkowie idą do terapeuty/psychologa, bo już siebie nie słyszą, nie rozumieją. Żeby było zrozumienie, potrzebna jest codzienna rozmowa, codzienne spotkanie, żywa relacja. Wtedy żaden psycholog/tłumacz nie jest potrzebny. Jeśli nie ma tego w małżeństwie- nie będzie małżeństwa. Jeśli nie ma tego w relacji z Bogiem- nie będzie relacji, nie będzie przyjaźni, nie będzie miłości… no, ale zawsze taki człowiek może przynajmniej wiedzą błysnąć :):) ale o takich, to już Jezus w dzisiejszej Ewangelii się wypowiedział 😉
    Ot takie tam moje przemyślenia….:) Chyba trochę przydługie, jak na komentarz 😉

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.